Historia waltornisty z Filharmonii Łódzkiej
Waltornia jest nieporęczna i niestety niedoceniana. Rzadko się po nią sięga, a szkoda, bo jej brzmienie można porównać do głosu ludzkiego. Opanowanie gry na tym instrumencie wymaga wielu lat nauki - w sumie 17.
- Sześć lat szkoły podstawowej, sześć średniej i studia. Pochodzę z Legnicy. Osobno chodziłem do szkoły podstawowej, a popołudniami do szkoły muzycznej - wspomina Roman Strembicki z Filharmonii Łódzkiej.
Mężczyzna pierwotnie uczył się gry na skrzypcach, ale po dwóch latach stwierdził, że to jednak nie to.
- Mój przyjaciel, kolega z podwórka uczył się równolegle gry na waltorni. Zaprowadził mnie więc do nauczyciela i w wieku 12 lat rozpocząłem naukę gry na tym instrumencie - dodaje Roman Strembicki.
Jak przyznaje muzyk, waltornia jest instrumentem niezbyt szeroko wykorzystywanym, a szkoda. Nie byłoby muzyki filmowej bez waltorni. Przeznaczenie tego instrumentu to głównie orkiestry symfoniczne.
- To melodyczny instrument, jego brzmienie można porównać do głosu ludzkiego. Waltornia często wspiera też solistów, wokalistów, którzy występują z orkiestrami - wyjaśnia waltornista z Łodzi.
Jak podkreśla mężczyzna, gra na waltorni dała mu spełnienie. W szkole średniej zastanawiał się, jak to będzie, czy będzie dobry w swoim fachu. Marzenie o byciu dobrym muzykiem udało się zrealizować. Zresztą posłuchajcie sami.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.