Jeszcze kurz dobrze nie opadł po koncercie legendarnych Skorpionów w Atlas Arenie, a my nadal rozpamiętujemy to wydarzenie.
10 czerwca niemiecki zespół Scorpions po raz kolejny wrócił do Łodzi. Grupa ostatnio wystąpiła w naszym mieście w 2015 i 2018 roku. Każdy z tych występów zdawał się niezapomnianym, ale muzycy z koncertu na koncert podwyższali sobie poprzeczkę. Mimo upływu lat panowie nie tracą rezonu, a każdy z koncertów to prawdziwa uczta dla fanów rocka.Na niedzielny koncert w Atlas Arenie zjechali fani zespołu z całego kraju. "Uzbrojeni" w koszulki, flagi i inne gadżety szturmowali płytę i trybunę łódzkiej areny. Miejsca przy barierkach były zarezerwowane tym, którzy czekali na otwarcie bram od samego rana. Nie zabrakło także fanów z Austrii, Niemiec, a także Hiszpanii i Włoch. Przed Atlas Areną i na płycie koncertowej było słychać rozmowy w wielu językach. Łódzki obiekt podczas koncertu był wypełniony fanami rockowego grania po brzegi.
Początek koncertu zaplanowany na godzinę 20.00 był zapowiedzią tego, co czekało publiczność przez kolejnych dziewięćdziesiąt minut. Było głośno, energicznie i z pompą! Scenę od publiczności dzieliła podwójna kurtyna. Pierwsza z napisem "Scorpions", która opadając, odsłoniła drugą z hasłem "Are You Ready To Rock?". Kiedy płachta odsłoniła scenę, oczom publiki na telebimie ukazał się ogromny skorpion i spowici w dymie i białym świetle muzycy. Wybrzmiały też pierwsze dźwięki "Gas in the Tank" – utworu z ostatniego albumu "Rock Believer".
Grupa Scorpions z Klausem Meine'm na czele zaprezentowała swoim fanom największe przeboje. "The ZOO", „Still Loving You”, „Rock You Like a Hurricane”, „Send me an Angel” były punktami obowiązkowymi setlisty zespołu. Każda z piosenek była bardzo entuzjastycznie przyjmowana przez zgromadzone tłumy.
Grupa Scorpions zadedykowała swój największy hit „Wind of Change” Ukrainie. Na tę okoliczność wokalista zaśpiewał pierwszą zwrotkę nieco zmodyfikowaną - na potrzeby sytuacji u naszych sąsiadów. Pojawiły się także barwy narodowe Ukrainy na telebimach uformowane w znak "pacyfki". Sam Klaus także miał na plecach kurtki taki sam znak. Nie mogło zabraknąć podczas tego utworu klimatu z latarkami telefonów w tle i wspólnego śpiewania zespołu z publicznością. Zresztą nie był to ostatni numer, podczas którego fani zaprezentowali, jak dobrze znają repertuar swojej ukochanej grupy.
Nie mogło się także obyć bez pamiątek. Klaus podczas jednej z piosenek rozrzucał pałeczki perkusisty w publiczność, a gitarzyści i basista regularnie wyrzucali swoje kostki do gry.
Będąc świadkiem tego, jaka energia i pasja towarzyszyła artystom na scenie, trudno uwierzyć, że niemieckie Scorpions za dwa lata świętować będzie 60-lecia pracy scenicznej. Głos wokalisty zdaje się nie zmieniać przez te lata. Muzycy zaś bez większego zmęczenia biegali między sceną a pomostem, tryskając niesamowitą energią, co udowodnili podczas instrumentalnego "Coast To Coast".
Panowie zorganizowali łódzkiej publiczności nie lada przeżycie. Zdumiewający koncert pozostanie w ich pamięciach zapewne na długo.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.