reklama
reklama

Obejrzał „Szybkich i Wściekłych” i doszedł do wniosku, że też tak chce. Poznajcie historię Mateusza

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: materiały Mateusza Zalewskiego

Obejrzał „Szybkich i Wściekłych” i doszedł do wniosku, że też tak chce. Poznajcie historię Mateusza - Zdjęcie główne
Zobacz
galerię
23
zdjęć

fotografia prywatna | foto materiały Mateusza Zalewskiego

reklama
Udostępnij na:
Facebook
Łódź po godzinach O autach zaczął myśleć jeszcze, jak był dzieckiem. Wszystko rozpoczęło się od obejrzenia jednego z kultowych filmów motoryzacyjnych, a potem już poszło z górki. Mateusz Zalewski, motobloger i pasjonat motoryzacji zdradza, jak rozpoczęła się jego historia z testowaniem autem… Testowaniem w sposób niekonwencjonalny, bo za pomocą skrzynek z domowym winem.
reklama

Pasja dla wielu młodych ludzi jest tym, co kształtuje ich nie tylko podczas okresu dojrzewania, ale pomaga także dalej to rozwijać po wyjściu ze szkoły.

Miłośnik motoryzacji z Brzezin o swoim dzieciństwie

Dla niektórych idealnym sposobem „na siebie” jest pójście w stronę kulinarną, podróżniczą lub właśnie motoryzacyjną. Taką drogę wybrał Mateusz Zalewski, który pochodzi z położonych o 20 kilometrów od Łodzi Brzezin,

Jego historia z branżą motoryzacyjną rozpoczęła się niedługo po jego narodzinach. Już od najmłodszych lat fascynowały go nie tylko szybkie samochody, ale także i szybka, ale bezpieczna jazda.

Kluczowym momentem, który nazywa początkiem swoich doświadczeń jest druga część filmu „Szybcy i Wściekli”.

- Tak do około 6 lat byłem chyba jedynym chłopcem w przedszkolu, który nie interesował się samochodami. Totalnie mnie one nie obchodziły, tak jak wszyscy koledzy bawili się radiowozami, wozami strażackimi czy innymi samochodzikami, ja wolałem klocki i budowanie wież. Motoryzacja po prostu dla mnie istniała. Wiedziałem, że istnieją różne saoochody, ale nie wzbudzały one we mnie żadnego zainteresowania, nawet minimalnego. Wszystko zmieniło się, kiedy miałem około 7 lat i zobaczyłem film "Szybcy i wściekli 2”, czyli “Za szybcy, za wściekli” Wtedy nastąpiła u mnie zmiana o 180 °, bo kiedy zobaczyłem te błyszczące stuningowane samochody uciekające przed policją, wykonujące manewry, takie jak jazda bokiem czy skakanie z ramp. to nagle stwierdziłem wow, to jest fajne, to mi się podoba

- mówi Mateusz Zalewski, pasjonat motoryzacji i właściciel kanału „Chłopaki z garażu”.

Po tym, jak obejrzał drugą część, od razu nadrobił pierwszą i trzecią, których wcześniej nie widział. Jego zamiłowanie do motoryzacji powoli zaczęło rosnąć. Przyczyniły się do tego także czasy, w których rozstały dzieci urodzone pod koniec lat 90. Najpierw pojawiły się komputery, potem przyszedł czas na gry. To właśnie one sprawiły, że każdy małolat mógł się wcielić w kierowcę rajdowego i „ścigać się ulicami miasta”, siedząc przy biurku w swoim małym pokoju.

Brytyjska produkcja zrodziła marzenia nastolatka z Brzezin

Gry komputerowe o tematyce samochodowej to jednak nie wszystko. Szczególnie duży wpływ na motoryzację miała również telewizja i programy stricte ukierunkowane pod fanów czterech kółek. Chodzi oczywiście o kultowy program produkcji BBC, czyli Top Gear. To właśnie ta audycja sprawiła, że zamiłowanie do motoryzacji u Mateusza Zalewskiego zapoczątkowała w nim chęć bycia kimś więcej niż tylko pasjonatem.

- Totalnie się zakochałem w świecie motoryzacji. I już wtedy wiedziałem, że kocham samochody za to, że istnieją, że są szybkie, że są piękne. Moje patrzenie na motoryzację zmieniło się jednak 3/4 lata później, kiedy przypadkiem zobaczyłem odcinek z serii Top Gear, które prowadziło legendarne trio Jeremy Clarkson, James May oraz Richard Hammond. Wtedy pomyślałem sobie wow, ale to jest fenomenalna praca, że tym gościom płacą za to, że oni jeżdżą samochodami i mówią, czym się podobają, czy się nie podobają. W dodatku dla nich była to ogromnie dobrze płatna praca i przez to też stawali się rozpoznawalni. Stwierdziłem wtedy, że chcę być kimś więcej niż tylko miłośnikiem i moim celem stało się być dziennikarzem motoryzacyjnym

- opowiada o swoim dzieciństwie motobloger.

Przez lata dzieciństwa i późniejszy okres dojrzewania praca jako doświadczony motomiłośnik była jednak niemożliwa. Jego jedynym środkiem transportu był wtedy jedynie rower, więc marzenia o testowanie szybkich aut musiały zaczekać jeszcze kilka lat.

fot. archiwum prywatne Mateusz Zalewskiego

Z biegiem czasu pasja jednak niezgasła. Wybierając się na studia, już wtedy wiedział, że jego wyborem będzie dziennikarstwo, choć jego szkołą średnią było technikum weterynaryjne. Lekarzem od zwierząt nie został, wybrał stawianie diagnozy czterem kółkom.

"Chłopaki z garażu" to nie żart, choć tych jest naprawdę sporo

Tak rozpoczęła się historia kanału na YouTube'ie, na którym wpadł ze znajomymi Mateusz. „Chłopaki z garażu” to nie tylko testy przeróżnych samochodów i specyficzne przy tym poczucie humoru, ale także odejście od sztywnych norm.

Jak się wszystko zaczęło?

- Założeniem przeze mnie kanału na YouTube pamiętam, gdy dostałem propozycję od swojego dalekiego znajomego, który prowadził portal motoryzacyjny. Kiedy powiedział, że chce abym u niego zaczął pracować pomyślałem sobie, że przecież to jest moje marzenie i na to czekałem. Oczywiście przyjąłem tę ofertę Co ciekawe, wtedy jeszcze nie miałem prawa jazdy, brakowało mi do niego około połowy roku, więc pierwsze miesiące spędziłem tylko i wyłącznie na pisaniu “newsów” ze świata motoryzacji. No i naturalnie kiedy już zrobiłem. prawo jazdy pamiętam to do dzisiaj, ponieważ zrobiłem je w grudniu. W styczniu dostałem plastik. Minęły 3 miesiące i przetestowałem pierwszy samochód. To była Skoda Citigo, wtedy najmniejsze auto swojego segmentu, ale jednocześnie bardzo dobry samochód, który na pewno zapamiętam na długo

- wspomina Mateusz.

Z każdym kolejnym miesiącem liczba przetestowanych przez niego aut rosła, a wraz z nimi zapał do kolejnych samochodów.

Miłośnik motoryzacji spod Łodzi wyznaje: przejechałem się ponad 400 samochodami

Wśród aut, które miał już możliwość przetestować wymienia zarówno te typowo miejskie, jak i sportowe i SUV-y.

- Przez następne 4 lata testowałem zarówno auta miejskie, jak i te, które mają po 600 koni pod maską. To były także auta sportowe, ale i SUV-y. Zdarzały się takie produkowane w edycjach limitowanych, których było zaledwie kilka. Na przykład pamiętam taki test samochodu, którego były tylko 4 sztuki w Polsce, i co ciekawe drugą sztukę spotkałem na obok siebie skrzyżowaniu. To były także no jeździłem sportowymi samochodami, jeździłem ogromnymi słowami. Tak naprawdę nie było auta, który bym nie jeździł. Nie byłoby segmentu, który bym nie jeździł i jakby nie byłoby żadnego przedstawiciela świata motoryzacji, który bym się nie poruszał. Jak tak kiedyś sobie w głowie policzyłem. Przez te 4 lata przejechałem się ponad 400 samochodami

- dodaje.

Choć zauważyła sporo zalet i rzeczy, które w tej branży mu się podobają jest świadomy także drugiej strony medalu.

fot. archiwum prywatne Mateusz Zalewskiego

Biorąc auto na test nie zawsze wypada on tak, jak wyobraziła to sobie marka samochodowa.

- Rzeczą, która jest według mnie zła i nawet nie wypadało do tej pory mówić, że podejście firm do takich testów. Od kilka lat mam takie wrażenie dziennikarze i pasjonaci motoryzacyjni biorąc takie auto bezpośrednio od importera, czyli przedstawiciela danej marki muszą mówić tylko w superlatywach. Okazuje się, że musi się im tylko podobać, a jeśli tak nie jest, to mamy konflikt interesów. Celem PR-ców i marketingowcom zależy na tym, żeby to auto wypadło jak najlepiej, żeby były same pozytywne rzeczy, bo to naturalnie ma zachęcić ludzi potem do kupna tego auta. Ale jeżeli dziennikarzowi motoryzacyjnym auto się nie spodoba, co gorzej, jeżeli mu się bardzo nie spodoba i on o tym będzie otwarcie mówił na swoim materiale to marka potrafi się za coś takiego obrazić dosłownie. To dla mnie jest trochę uderzanie w wolność słowa, że trzeba się pilnować, co chce się powiedzieć

- podkreśla.

Dla Mateusza Zalewskiego prowadzenie własnego kanału to jednak nie są klasyczne testy. W przeróżnych pojazdach wraz ze znajomymi sprawdza jego wytrzymanie w warunkach maksymalnie zbliżonych do codziennego życia. To np. test sprawności w warunkach leśnych, kiedy wybieramy się na grzyby; test zasięgu auta elektrycznego w drodze na Jasną Górę, czy test auta, które najlepiej nadaje się dla kuriera. 

O takich testach jeszcze nie słyszeliście

Stałym testem każdego odcinka jest także bagażnik. A dokładniej jego pojemność na przykładzie tego, ile zmieści się tam skrzynek z winem.

fot. screen z nagrania na kanale "Chłopaki z garażu"

Nie brakuje jednak poruszania poważnych tematów, jak np. utrudnienia związane z zamówieniem nowego auta na zamówienie.

Mateusz wybrał drogę w stronę motoryzacji jeszcze jako dziecko, i wciąż, pomimo upływu czasu nie wyobraża sobie robić cokolwiek innego. Pasja, która pojawiła się wiele lat temu wciąż sprawia mu sporą frajdę, a każdego kto się zastanawia nad swoją pasją i wie konkretnie wybrać namawia: spróbujcie, bo naprawdę warto.

WRÓĆ DO ARTYKUŁU
reklama
reklama
Artykuł pochodzi z portalu tulodz.pl. Kliknij tutaj, aby tam przejść.
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Najlepsze i unikalne treści ze Zgierza i okolicy

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama