- Trudności finansowe były już w 2002 roku - zeznawał Jerzy K., który był m.in. przewodniczącym rady nadzorczej. - Przez protestujących mieszkańców nie zostały zrealizowane duże budowy, za które spółdzielnia musiała płacić kary umowne. Na to nałożyły się jeszcze niekorzystne umowy pożyczkowe.
Rada nadzorcza nie znała szczegółów
Zdaniem świadka, w tamtym czasie nie było jeszcze przepisów obligujących zarząd spółdzielni do przedstawiania radzie nadzorczej szczegółów zawieranych umów. Ta nie miała więc pełnej wiedzy o sytuacji finansowej SM. Prawda o kiepskiej kondycji wyszła na jaw dopiero w 2014 roku.Jako świadek wezwana została też Urszula A., która współpracowała z zarządem SM "Śródmieście" w latach 2010-12. Była asystentką prezesa D., wspierała też dział inwestycji.
- Wiedziałam o pogarszającej się sytuacji finansowej spółdzielni, m.in. z powodu wysokich kosztów utrzymania najwyższych budynków - mówiła Urszula A. - Nie była to wiedza z określonego źródła, raczej powszechna.
Niekorzystne pożyczki zamiast wniosku o upadłość
Sprawa zatrzymania Krzysztofa D. i upadku Spółdzielni Mieszkaniowej "Śródmieście" była w 2013 roku w Łodzi bardzo głośna. Krzysztof D. był nazywany "królem Manhattanu", ponieważ należące do "Śródmieścia" wieżowce stoją na tym łódzkim osiedlu.Śledztwo w tej sprawie trwało 8 lat. W akcie oskarżenia czytamy, że gdy spółdzielnia wpadła w tarapaty finansowe, jej prezes Krzysztof D., zamiast wystąpić z wnioskiem o upadłość, zaciągał pożyczki u dewelopera, które jeszcze bardziej pogrążyły SM.
Krzysztof D. zmarł w sierpniu 2022 roku. Jego wątek w sprawie został umorzony.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.