Przypomnijmy, że w nocy z wtorku na środę w domu dziecka w Tomisławicach doszło do niewyobrażalnej tragedii. Policja otrzymała informację o ataku nożownika w domu dziecka w Tomisławicach w gminie Warta (powiat sieradzki). Jak wstępnie ustalili, 19-letni Daniel wszedł do placówki przez otwarte okno. Wpuściła go 16-letnia Oliwia. Niewykluczone, że nastolatkowie pokłócili się. Chłopak zaatakował podopieczną domu dziecka nożem. Ciosy okazały się śmiertelne. Mówi się, że motywem zbrodni był zawód miłosny.
Dramat w domu dziecka w Tomisławicach. Nie żyje 16-latka
Dziewczynę próbowała ratować opiekunka, która miała akurat nocny dyżur. Także została ranna. Trafiła do szpitala w Poddębicach. Jeszcze w środę przed południem została z niego wypisana.Po tragedii w Tomisławicach rządzący zapowiedzieli kontrole domów dziecka.
- Wiemy, że według dzisiejszych standardów 14 osób, (tyle) może być podopiecznych w domu dziecka. Opiekunowie w nocy muszą zapewnić pełne bezpieczeństwo wszystkich podopiecznych, a więc tutaj wszystkie czynności sprawdzające są teraz prowadzone - powiedziała podczas konferencji prasowej Marlena Maląg, minister pracy i polityki społecznej.
Szefowa MRiPS zobowiązała wszystkich wojewodów do sprawdzenia bezpieczeństwa w podległych im placówkach.
Tymczasem powtórzmy, na jednego opiekuna przypada 14 dzieci.
- To, co wydarzyło się w Tomisławicach to niewyobrażalna tragedia. Opiekunka, która miała dyżur, była sama. To bowiem wynika z przepisów. Czytałam, że próbowała ratować dziewczynę i sama została ranna. Jak miała w tym czasie pomóc innym dzieciom? Przecież to nierealne - mówi Dorota Ćwirko-Godycka, dyrektor Placówki Opiekuńczo-Wychowawczej Tęcza w Kutnie.
Dom dziecka w Kutnie jest w o tyle w komfortowej sytuacji, że za dnia ma dwóch opiekunów. Ale tylko dlatego, że realizuje projekt unijny.
- Też mieliśmy sytuację, że brat z jednego z podopiecznych dobijał się do nas w nocy. Jednemu opiekunowi ciężko zająć się 14 dzieci. Zdarza się, że ktoś w nocy zachoruje, trzeba z nim jechać do lekarza. Zwykle w takich sytuacjach ściąga się inną osobę - dodaje Dorota Ćwirko-Godycka.
Dyrektor domu dziecka w Kutnie: "Niedługo opiekunów zabraknie"
W kontekście Tomisławic padają pytania o to, dlaczego 19-latek, który nie był podopiecznym domu dziecka, dostał się do placówki. Miała go wpuścić ofiara.
- Podkreślę, 14 dzieci i jeden opiekun. Nie trudno sobie wyobrazić sytuację, że nie będzie w kilku miejscach jednocześnie. Poza tym dom dziecka nie jest więzieniem, placówką zamkniętą - dodaje Dorota Ćwirko-Godycka.
- Najgorsze jest to, że niedługo nie będziemy mieli wcale opiekunów. Coraz mniej osób chce pracować w domach dziecka z uwagi na to, że nasze dzieci nie są łatwe, to trudni wychowankowie, do tego dochodzą niskie wynagrodzenia.
Opiekunowie uciekają z domów dziecka, bo wynagrodzenia są niskie, a obowiązków przybywa.
Zdaniem szefowej kutnowskiej placówki po tragedii w Tomisławicach powinniśmy zastanowić się nad przyczynami tego zdarzenia i przeciwdziałać takim sytuacjom.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.