Kardynał Konrad Krajewski od 2013 roku jest jałmużnikiem papieskim i jak się mówi, jego prawą ręką w kwestiach działalności charytatywnej. Mimo że sam nie zabiega o rozgłos, o jego działaniach często jest głośno. Wszystko przez to, że, jak na osobę duchowną, lubi działać dość niekonwencjonalnie. Tak też było tym razem.
Zawiózł karetki i lekarstwa za 200 tys. euro. Jeden pojazd prowadził on, kolejny biskup z Zaporoża
Łódzki kardynał po raz dziesiąty wyjechał na Ukrainę, na tereny objęte wojną. Tym razem wiózł papieski dar - cztery karetki pogotowia. Trzy prowadzili kierowcy z Ukrainy, w tym bp. Janem Sobiło z Zaporoża. Za kierownicą czwartej zasiadł on sam.Jak poinformował portal Vatican News, pojazdy są wyposażone we wszelkie instrumenty medyczne niezbędne do ratowania życia.
W rozmowie z Radiem Watykańskiemu kardynał przyznał, że w karetkach znajdują się też lekarstwa o wartości ponad 200 tys. euro. Zostały one zebrane w Neapolu w ramach akcji „Farmaco sospeso – lekarstwo dla kogoś”.
– Ludzie kupując leki, kupowali też coś dla potrzeby poszkodowanych w Ukrainie
– przyznał jałmużnik.
Czytaj również: Z Tuli Luli prosto do nowej rodziny. Ośrodek Fundacji Gajusz pomógł maleńkim bliźniaczkom
Podczas poprzednich misji duchowny zawoził m.in. agregatory prądotwórcze oraz odzież termiczną, które trafiły do osób bez światła, prądu i wody w regionie Kijowa, Zaporoża, Odessy i Charkowa.
Po powrocie szczegółową relację z wyjazdu zdaje on papieżowi.
– Opowiadałem Ojcu Świętemu, że kiedy przejeżdżałem przez granicę, to w końcu jeden z celników do mnie mówi: "Ksiądz to chyba jest z mafii, bo ciągle coś przewozi, a samochód prawie dotyka asfaltu, bo tak był obciążony". Ponieważ generatory są bardzo ciężkie, około 50 kilo, a nawet do 100 kilo ważą te, które przewoziliśmy. I ja mu powiedziałem wtedy: "proszę pana, ja wożę życie"– opowiadał na łamach portalu Vatican News.
Kardynał Konrad Krajewski również w Polsce jest znany ze swoich niekonwencjonalnych metod i zachowania. Będąc w Krakowie spał w schronisku dla bezdomnych. A 2017 roku okazało się, że nocuje w swoim urzędzie, bo służbowe watykańskie mieszkanie oddał rodzinie uchodźców z Syrii. Jak tłumaczył, to nic nadzwyczajnego. W Łodzi, gdzie się urodził i skończył seminarium, jest bardzo znany i lubiany. Do dziś pojawia się w mieście jak tylko pozwalają mu na to obowiązki.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.