"Szkoda mi było, żeby ludzie je wyrzucali"
- Szkoda mi było, żeby ludzie je wyrzucali. Chciałem, żeby kolejne pokolenia mogły je zobaczyć
- mówi Bogusław Kułakowski, pomysłodawca i właściciel muzeum samochodów, które jeździły po polskich drogach w drugiej połowie ubiegłego wieku.
Identyczną warszawą jeździł Jan Paweł II jeszcze jako biskup. Tamten egzemplarz jest w Niemczech, w innym kolorze, choć to dziwne, bo te warszawy robili tylko w takim szarawym. Okazało się jednak, że i tamten pod maską ma taki kolor, tylko z wierzchu był przemalowany.
Wszystko zaczęło się jednak od P70 - pierwowzoru trabanta, którego w boksach... nie ma.
- Wynalazłem go na złomie. Był w stanie idealnym. Przyjechałem po niego trochę spóźniony i niestety, właściciel nie zaczekał na mnie. Zgnietli go koparką. Eleganckie, ładne auto. Pomyślałem, że jak wszystkie mają tak skończyć, to może coś uratuję. A że nie miałem funduszy na wszystkie, to starałem się kupić przynajmniej jeden w roku
- wspomina kolekcjoner.
Pamięta każdą historię
Bogusław Kułakowski ma wszystkie umowy kupna swoich samochodów. Pamięta też historię każdego z nich. Dane techniczne i miejsce pochodzenia mają wypisane na wizytówkach w boksach.
- Mikrus pochodzi ze Sztutowa. Kupiłem go od pani sporo wyższej ode mnie i potężniejszej. Sama go wepchnęła na lawetę, spojrzała na mnie z góry i zastrzegła: tylko on nie może być sprzedany. Będę przyjeżdżać i sprawdzać
- opowiada z uśmiechem pan Bogusław.
Podobny warunek postawił sprzedawca syreny 105L. Dodał, że samochodu nie wolno przerabiać, przemalowywać, zmieniać w wersję sportową itp.
- Ta syrena czekała na mnie. Kontakt do jej właściciela trzymałem w zeszycie. Kiedy zadzwoniłem, spytał, skąd wiem, że chce ją sprzedać, bo przez ostatnie 3 lata był w Ameryce. Ale ja byłem cierpliwy
- mówi Bogusław Kułakowski.
"To była najkrótsza umowa kredytowa"
Obok stoi syrenka z lat 60-tych. Niemal identyczna, ale pan Bogusław podkreśla, że ma tylko dwa elementy nadwozia takie same: przednią i tylną szybę. Resztą się różni, choć modele są łudząco do siebie podobne.
- Syrenę 100 jako nówkę kupił na kredyt pewien górnik. To była najkrótsza umowa kredytowa, jaką widziałem. Sprowadzała się do zapisu, że jak nie zapłaci raty w terminie, to samochód przechodzi na własność banku
- opowiada pasjonat.
Przez 20 lat kolekcjonowania Bogusław Kułakowski uzbierał 26 aut. Kupował niedrogo, najlepiej na chodzie. Starał się dobierać auta tej samej marki z początku produkcji i z końca.
- W ten sposób można obserwować postęp myśli technicznej inżynierów bloku wschodniego
- tłumaczy.
Teraz pan Bogusław dzieli się swoją pasją z przejeżdżającymi trasą S8 kierowcami, ale swoiste muzeum starych aut odwiedzają też koneserzy. Wstęp jest darmowy.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.