reklama

Bogdańscy poszukiwani europejskim nakazem aresztowania. Pożyczyli pieniądze i przepadli. Przypadek?

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

ŁódzkieW tym roku mija 20 lat od zaginięcia rodziny Bogdańskich ze Starowej Góry pod Łodzią. Co wiemy na temat tej sprawy?
reklama

W kwietniu 2003 roku zaginęła pięcioosobowa rodzina spod Łodzi. Była to 44-letnia Bożena, jej 42-letni mąż Krzysztof oraz dwójka dzieci - 16-letnia Małgorzata oraz 12-letni Jakub. Wraz z nimi przepadła również 66-letnia Danuta, mama Krzysztofa. Policja o sprawie dowiedziała się w maju. 

Zaginięcie Bogdańskich. Takiej sprawy nie było od czasu drugiej wojny światowej

Od tamtego czasu, wciąż nie udało się odpowiedzieć na pytanie: gdzie się podziali Bogdańscy? Czy wyjechali i rozpoczęli nowe życie z dala od wszystkich? Czy też zostali zamordowani przez ludzi, u których rodzina, jak się okazało w trakcie śledztwa, pożyczała pieniądze? 

Sprawę po latach postanowił przybliżyć były już policjant Dariusz Nowak, który na kanale YouTube prowadzi program "Kryminalny Patrol". Co doświadczony funkcjonariusz mówił o sprawie? 

reklama

Z tego, co mówią policjanci, takiego zaginięcia nie było od czasu drugiej wojny światowej. Czy jest możliwe, żeby w dzisiejszym świecie jednocześnie zaginęła cała rodzina? W świecie, gdzie istnieje monitoring, chipy, pesele, wszystko to co nas identyfikuje. 

Bożena i Krzysztof znali się długo. Poznali się w Technikum Łączności. Najpierw zostali parą, a w pewnym momencie postanowili się pobrać. Dwa lata po ślubie na świat przyszła Małgosia, a po sześciu latach Jakub. Początkowo rodzina mieszkała w Łodzi, a że powodziło im się w dość dobrze, to postanowili wybudować dom. Wybór padł na Starową Górę, gdzie małżeństwo miało działkę, którą Bożena dostała w prezencie ślubnym. W nowo wybudowanym domu zamieszkała z nimi mama pana Krzysztofa, która sama go wychowała. 

reklama

Jak mówi Dariusz Nowak w swoim programie, matka i syn byli bardzo ze sobą związani. Ponadto kobieta przeszła udar mózgu i wymagała szczególnej opieki. 

Żyło im się dobrze, spokojnie. Krzysztof założył firmę, która bardzo dobrze prosperowała. Sprowadzał części do komputerów, a to był taki okres w dziejach Polski, że ten przemysł komputerowy przynosił spory dochód

 - opowiada były funkcjonariusz. Niestety, w pewnym momencie, rynek zaczęły zalewać części z Chin. To spowodowało, że firma Krzysztofa zaczęła podupadać, dlaczego zaczął imać się innych zajęć. A że miał głowę do interesów, ludzie zaczęli mówić do niego "Wynalazca". W pewnym momencie zaczął nawet handlować na rynku pirackimi nagraniami. 

reklama

Rodzina żyła na naprawdę wysokiej stopie. Dzieci chodziły do prywatnych szkół, rodzina miała dom i ciężko było z tego wszystkiego zrezygnować. 

Przyszła chwila, gdy problemy finansowe zaczęły się nawarstwiać. Rodzina zaczęła pożyczać pieniądze - zarówno u rodziny, jak i znajomych.

Krzysztof był "finansowym cudotwórcą". Ludzie sami dawali mu pieniądze

W czasie śledztwa okazało się, że zaciągnęli również kredyt pod zastaw domu, każdy z nich osobna, czyli zarówno Krzysztof, jak i jego żona Bożena, ale także mama Danuta. Zdaniem śledczych, ich dług mógł wówczas sięgać nawet miliona złotych. 

reklama

Krzysztof był nazywany "finansowym cudotwórcą", w związku z tym ludzie dawali mu swoje pieniądze, żeby nimi obracał, a potem oddawał im więcej

- dodaje Nowak. 

Nie wiadomo, ile z tych osób, nigdy nie odzyskało swoich oszczędności. 

W trakcie śledztwa okazało się również, że tuż przed zniknięciem Bogdańscy zaczęli gromadzić pieniądze. Po pierwsze wzięli debaty na swoich kontach bankowych, sprzedali samochód marki Volvo, wartości ok. 60 tys. zł, do tego dochodziły pożyczki i pieniądze, które zostały im przekazane. Można więc przypuszczać, że tych środków było sporo. Do dzisiaj nie wiadomo, po co to robili. 

Danuta Bogdańska przyznała, że ma kłopoty i poprosiła siostrę o pożyczkę

Niepokojące rzeczy zaczynają dziać się tuż przed świętami, które w 2003 roku przypadały na 20 kwietnia. 9 kwietnia Bożena dzwonił do swojej siostry Danuty i mówi, że ma kłopoty i prosi o pożyczenie pieniędzy. Danuta próbuje ją wypytać, co się dzieje, ale ta mówi jej, że to nie jest "rozmowa na telefon". 

Ta rozmowa nie daje spokoju Danucie, dlatego 11 kwietnia postanowiła pojechać do Starowej Góry. Na miejscu okazało się, że jej siostry nie ma w domu. W pewnym momencie pojawia się Krzysztof, który wydaje się niezadowolony z tej wizyty i nie wpuszcza jej do domu. Ta odjeżdża, a potem o wszystkim opowiada ojcu, który 18 kwietnia pojawia się w domu Bogdańskich. Znowu w domu zastaje samego Krzysztofa. Tłumaczy, że Bożeny nie ma, ponieważ  wraz z dziećmi pojechała do Wrocławia. Wyjaśnia, że jest na kursie menadżerskim, ponieważ małżeństwo chce założyć biuro turystyczne. Dzieci miały wyjechać z żoną, by zwiedzić Wrocław, natomiast jego mama Danuta pojechała do swoich znajomych. Mówił również, że nie będzie ich na święta, ponieważ wyjeżdżają do Niemiec. Teść przyjmuje to do wiadomości i odjeżdża. Tego samego dnia Krzysztof to samo opowiada swojej sąsiadce. 

Głuchy telefon, pusty dom. Gdzie są Bogdańscy? 

Po 18 kwietnia wieści na temat rodziny się urywają.  Po świętach Wielkanocnych telefon rodziny był już głuchy. Dlatego siostra Bożeny - Danuta ponownie jedzie do Starowej Górki. Tak okazuje się, że dom jest zamknięty na cztery spusty. Na miejscu kobieta spotyka pracownicę szkoły Kuby. Jak się okazało, chłopak nie chodził do placówki od kilku tygodni. 

To jeszcze bardziej zaniepokoiło Danutę, dlatego razem z rodziną zaczęła prowadzić własne śledztwo. Ustalili, że rodzina wcale nie była na święta w Niemczech. Mało tego, Bożena nie była na żadnym kursie we Wrocławiu, a seniorka u znajomych w Chojnach

 - opowiada Dariusz Nowak w Kryminalnym Patrolu. 

To wszystko spowodowało, że kobieta postanowiła powiadomić policję. Zrobiła to 8 maja 2003 roku. Dwa dni później funkcjonariusze weszli do domu. To co tam zobaczyli, było zadziwiające. Trochę to wyglądało tak, jakby kosmici po prostu wyrwali całą rodzinę i zabrali ze sobą - opowiada były mundurowy. Jak wylicza, w przedpokoju znaleźli oni spakowane szkolne plecaki dzieci, na swoich miejscach były szczoteczki do zębów, kosmetyki, a także lekarstwa pani Danuty. W domu były także schowane walizki, w lodówce zepsute już jedzenie, a w kontakcie ładowarka. Jedynie czego brakowało to czterech paszportów, ponieważ pani Danuta takiego dokumentu nie posiadała. Nie było również ulubionej piżamy Kuby. Wszystko inne było na swoim miejscu.  

Uciekli, czy zostali zamordowani? 

Pierwsze założenie było takie, że zniknięcie rodziny łączy się z pracą Krzysztofa. Dlatego przeszukano siedzibę jego biura. Tam okazało się, że ktoś wymontował wszystkie twarde dyski z komputerów, dlatego nie można było odtworzyć historii przeglądania stron. 

Założono również, że rodzina została zamordowana. Przeszukano cały dom, również przy użyciu lamp UV, które pozwalają odnaleźć ślady krwi. Nic takiego nie znaleziono. Przeszukano również teren, jednak to również nie przyniosło rezultatu. Do sprawy włączono Interpol, prywatnych detektywów, a nawet jasnowidza. Bez rezultatu. 

Po tylu latach wciąż możliwe są wszystkie wersje, a więc to, że rodzina żyje i wyjechała za granicę. Dariusz Nowak mówi, że  raczej trudno przypuszczać, żeby ukryli się gdzieś w Polsce. 

Wydaje się, że kimś, kto to wszystko zorganizował był Krzysztof. Czy mógł to wszystko tak zorganizować, że losy rodziny są nieznane do tej pory? Mógł. Pamiętajmy, że uważano go za wynalazcę, za człowieka, który myślał nietuzinkowo. 

 - mówi były funkcjonariusz. 

Możliwe, że rodzina już nie żyje, być może cała, a może tylko czwórka z nich. Czy możliwe, że  tylko Krzysztof żyje, a pozostałych członków pozabijał? Prowadzący Kryminalny Patrol zwraca uwagę, że nie miał on natury zabójcy, jednak jest to możliwa wersja, ale mało prawdopodobna. 

Jeżeli jednak rodzina żyje, to musiała bardzo się zmienić. Małżeństwo jest już przed siedemdziesiątką, Małgosia i Jakub po trzydziestce. Seniorka po osiemdziesiątce. Trójka najstarszych osób, wciąż musi oglądać się za siebie, ponieważ z powodu niespłaconych pożyczek, nadal są poszukiwani listami gończymi, a także europejskim nakazem aresztowanie. 

Dom Bogdańskich wciąż stoi w Starowej Górze. Opiekuje się nim rodzina. 

 

reklama
reklama
Artykuł pochodzi z portalu tulodz.pl. Kliknij tutaj, aby tam przejść.
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Najlepsze i unikalne treści ze Zgierza i okolicy

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama