Para opiekowała się Gadomskim
O przyczynienie się do zgonu Bohdana Gadomskiego zostali posądzeni Halina K.-Ł. i Borys Ł., małżeństwo, które opiekowało się nim w ostatnich miesiącach życia. Prokurator zarzucił im, że podaniem zbyt dużej dawki insuliny doprowadzili do śmierci chorującego na cukrzycę mężczyznę. Znalazł się on w stanie hipoglikemii, czyli poziom cukru w jego krwi był tak niski, że stał się przyczyną nieodwracalnych uszkodzeń układu nerwowego. Powodem takiego postępku pary miała być chęć przejęcia majątku dziennikarza.W Sądzie Okręgowym zapadł wyrok orzekający o tym, że oboje są winni nieumyślnego doprowadzenia do śmierci Gadomskiego. Borysowi Ł. zasądzono rok i 5 miesięcy więzienia, Halinie K.-Ł. - trzy miesiące więzienia i dziewięc miesięcy prac społecznych. W wyniku apelacji oskarżona została skazana na siedem miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata.
Oskarżonych nie było w sądzie
Podobnie jak w sądzie pierwszej instancji, tak i tym razem żadne z oskarżonych nie stawiło się na ogłoszeniu wyroku. Reprezentowała ich adwokat Joanna Oporska. Z kolei na pierwszej rozprawie apelacyjnej oboje w bardzo emocjonalnych wystąpieniach próbowali przekonać sąd o swojej niewinności.
- To my jesteśmy pokrzywdzeni, bo wylała się na nasze głowy tak olbrzymia fala hejtu, że jest to nie do wypowiedzenia. Jesteśmy wrażliwi, jesteśmy katolikami, jak moglibyśmy ze względu na majątek chcieć zabić Bohdana? Zapewniliśmy mu najlepsze warunki opieki, miał leki, specjalistyczne łóżko, opatrunki. Naprawdę chcieliśmy mu pomóc, a zostaliśmy potraktowani jak najgorszy margines
- mówiła Halina K.-Ł.
- Z Bohdanem byliśmy jak rodzina. Jak ja miałbym zrobić mu krzywdę? To niemożliwe. Nie rozumiem tej nagonki na nas
- dodał do przemowy małżonki Borys Ł.
"Oskarżona była pielęgniarką, miała większą wiedzę medyczną niż inni"
W uzasadnieniu wyroku Sądu Apelacyjnego sędzia Paweł Urbaniak wyjaśnił, dlaczego zdecydował o zmianie wyroku wobec oskarżonej.
- Halina K.-Ł. była pielęgniarką, miała więc dużo większą wiedzę medyczną niż inni. Mimo to podawała poszkodowanemu insulinę w sposób nieprawidłowy, czyli przy pomocy strzykawki (zamiast specjalnym penem - przyp. red.). Wiedziała, że jest on nieprecyzyjny i nie pozwala na dokładne odmierzenie dawki i podanie insuliny, a co za tym idzie, może źle wpłynąć na zdrowie poszkodowanego. Z drugiej strony sąd wziął pod uwagę sytuację rodzinną i to, że opiekuje się niepełnosprawnym dzieckiem.
Jeśli zaś chodzi o Borysa Ł., za najbardziej wiarygodne sąd uznał jego zeznania z pierwszego przesłuchania.
- Sąd wziął pod uwagę zachowanie oskarżonego wobec personelu medycznego, to, że pokazywał lekarzom, jak podał insulinę - sam się tym sposobem obciążył. Gdyby świadomie wstrzyknął poszkodowanemu zbyt dużą dawkę, nie opowiadałby takich szczegółów
- mówił sędzia Paweł Urbaniak.
Możliwość samobójstwa odrzucona
Na koniec sędzia dodał jeszcze, że sąd rozważył podaną przez Halinę K.-Ł. insynuację, iż Bohdan Gadomski sam dawkował sobie zbyt duże ilości leków, żeby popełnić samobójstwo.
- Ktoś, kto nie chce żyć, nie podejmuje leczenia. Ostatecznie więc odrzuciliśmy tę możliwość.
Wyrok jest prawomocny.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.