Nie ma zgody na dobrowolne poddanie się karze
We wtorek (4 listopada) sędzia Adam Kulesza rozpatrywał wniosek oskarżonej o wyżej wspomniane poddanie się karze. Oznaczałoby to zakończenie wątku Anastazji S., która mogłaby dalej występować w procesie przeciwko byłemu partnerowi jako świadek. Jej obrona wnosiła o 18 miesięcy ograniczenia wolności (w formie prac społecznych po 30 godzin w miesiącu) oraz cztery lata zakazu posiadania zwierząt. Zaoponowała strona skarżąca.
- Ten proces wymaga przeprowadzenia postępowania dowodowego w takim zakresie, jaki jest w akcie oskarżenia, czyli ma dotyczyć obojga oskarżonych. Dziś są wezwani świadkowie i wnoszę o ich przesłuchanie
- mówiła prokurator Ewa Popińska.
Tomasz L. tłukł psem o ścianę i blat biurka
Do dramatycznych wydarzeń, w których życie straciła około 8-9-letnia suczka o imieniu Tosia, doszło 2 października 2024 roku w jednym z mieszkań przy ul. Marynarskiej na łódzkich Bałutach. Zwierzę było własnością Anastazji S., która od trzech miesięcy była w związku z Tomaszem L. Od początku ich relacji mężczyzna źle traktował psa, a kobieta nie podejmowała żadnych działań, żeby temu przeciwdziałać. Po wprowadzeniu się 23-latka w mieszkaniu regularnie dochodziło do hałaśliwych imprez i awantur, na które skarżyli się sąsiedzi.Tego dnia Tomasz L. miał brutalnie pobić suczkę: najpierw uderzał ją pięściami, a następnie chwycił za łapy i walił ciałem o ścianę. Na końcu mężczyzna uderzył Tosią o blat biurka, zadając jej śmiertelne obrażenia. Hałas i skowyt psa zwróciły uwagę sąsiadów, którzy wezwali policję. Funkcjonariusze, gdy dotarli na miejsce, zastali puste mieszkanie i znaleźli jedynie martwe ciało psa.
Wkrótce po zdarzeniu do mieszkania wróciła Anastazja S., która wysyłała wiadomości do partnera, próbując ostrzec go przed obecnością policji. Jej działania zostały wykryte, w efekcie czego postawiono jej dwa zarzuty: znęcania się nad zwierzęciem - z powodu braku reakcji na przemoc - oraz poplecznictwa. Grozi jej do trzech lat więzienia.
"Był niebezpieczny zwłaszcza po alkoholu i narkotykach"
21-latka wygłosiła oświadczenie, w którym zaznaczyła, że z Tomaszem L. nie ma już żadnego kontaktu, jest w nowym związku i ma dziecko. Zgłosiła się również na leczenie odwykowe.
- Bałam się go, był niebezpieczny zwłaszcza po alkoholu i narkotykach. Ten związek nie był dobry
- mówiła oskarżona.
We wtorek (4 listopada ) zeznawał 48-letni Przemysław W., od którego ojciec Anastazji S. dla swojej córki wynajmował mieszkanie.
- Feralnego dnia dostałem telefon, że do mojego mieszkania będzie siłowo wchodziła straż pożarna. Na miejscu zastałem służby, ojca Anastazji S. i ją samą. Psa nigdzie nie było widać, dopiero po chwili zauważyłem, że jest wciśnięty między szafkę a łóżko, a na głowie ma rany.
"W ich mieszkaniu często dochodziło do awantur"
Przed sądem stawiła się też 38-letnia Iwona M., sąsiadka Anastazji S. i Tomasza L.
- Zanim ten człowiek - dla mnie to zwyrodnialec - tu się wprowadził, pies wychodził z panią Anastazją na spacery i był wesoły, swobodny. Przy Tomaszu L. zwierzę było wycofane. W ich mieszkaniu często dochodziło do awantur.
Oskarżycielem posiłkowym w sprawie jest Towarzystwa Przyjaciół Zwierząt "Arkadia" z Głowna.
Komentarze (0)