Obecnie pies Daisy przebywa pod opieką fundacji Po Ludzku Do Zwierząt-Przyjazna Łapa. Byłej właścicielce czworonoga grozi do trzech lat pozbawienia wolności.
Skowyt zwierzęcia i fetor odchodów. Służby interweniowały w sprawie psa, którego właścicielka zamknęła w mieszkaniu
Policjanci w Pułach zainteresowali się sprawą, po tym, jak dotarły do nich informacje, że w jednym z mieszkań na terenie miasta znajduje się pies, do którego najprawdopodobniej nikt nie przychodzi. Zwierzę miało piszczeć i drapać w drzwi. Jak informuje komisarz Ewa Rejn-Kozak, policjanci podejrzewali, że jest zaniedbane i głodzone.
Wspólnie z pracownikami Fundacji Po Ludzku Do Zwierząt-Przyjazna Łapa policjanci udali się pod wskazany adres. Zza drzwi faktycznie dobiegał skowyt psa, w powietrzu unosił się fetor odchodów.
– informuje policjantka. I dodaje:
Podjęto próbę skontaktowania się z najemczynią mieszkania, która jednak odmówiła przyjazdu na miejsce. Ze względu na obawę, że życie psa może być zagrożone, podjęliśmy decyzję o siłowym wejściu do mieszkania. Po otwarciu drzwi wejściowych, w małym przedpokoju policjanci i pracownicy Fundacji zastali zaniedbanego, ubrudzonego w odchodach psa, kundelka
– dodaje komisarz Ewa Rejn-Kozak.
Pies był nie tylko zaniedbany, ale również bardzo wychudzony. – Daisy nie miała dostępu do pokarmu i wody. Została zabrana do lecznicy, gdzie przeszła badania. Okazało się, że jest odwodniona i bardzo wychudzona – wylicza policjantka.
Daisy trafiła pod opiekę fundacji, która szuka jej odpowiedzialnego właściciela
Właścicielka zwierzęcia, mimo że wcześniej nie chciała przyjechać na miejsce, nie uniknęła spotkania z policjantami. 20-latka nie potrafiła wytłumaczyć powodów swojego zachowania. Przyznała, że od pewnego czasu przebywa w innym mieszkaniu, do którego nie mogła zabrać psa, więc zostawiła go samego.Fundacja Po Ludzku Do Zwierząt-Przyjazna Łapa podała, że z ich informacji wynika, iż Daisy była sama przez dwa tygodnie. Kobieta zrzekła się praw do psa, przebywa on obecnie pod opieką organizacji. Jej członkowie przyznają, że zapach, który panował w mieszkaniu oraz mocz i odchody znajdujące się tuż przy progu ewidentnie wskazywały na to, że pies od dłuższego czasu nie był wyprowadzany na dwór i po prostu załatwiał swoje potrzeby pod siebie. Od razu rzucił się też na wodę i jedzenie, które przynieśli sąsiedzi.
Gdy prowadziliśmy go do samochodu, łapał z ziemi wszystko, co tylko nadawało się do jedzenia. Niby na podłodze mieszkania, w którym przebywał stała miska, ale pusta i kto wie, kiedy ostatni raz była napełniona
– mówią
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.