Marcin Józefaciuk to jeden z najpopularniejszych nauczycieli w Polsce. Szerszemu gronu dał się poznać jako prowadzący program "Dzieciaki rządzą kasą", który emitowany był na kanale TVN. Ludzie przecierali oczy ze zdziwienia, kiedy spiker mówił, że jest on pedagogiem z wieloletnim doświadczeniem. "Jak to, nauczyciel z tyloma tatuażami? Jaki on daje przykład swoim uczniom? Rodzice go akceptują" - pytali. Łodzianin wie, że jego wygląd wzbudza zadziwienie, a czasem nawet kontrowersje. - Asertywnie szanuję czyjeś zdanie oraz konstruktywnie przechodzę dalej - przyznaje. Jak to jest być oceniany przez to jak się wygląda oraz dlaczego jego uczniowie mają "zakaz" bronienia go opowiedział nam osobiście człowiek odznaczony "Za zasługi dla Miasta Łodzi" - Marcin Józefaciuk.
Karolina Barełkowska: 60, 70, czy 80? Ile procent twojego ciała pokrywają tatuaże?
Marcin Józefaciuk: Szczerze mówiąc, trudno jest mi dokładnie oszacować procent pokrycia ze względu na prześwity pomiędzy tatuażami oraz fakt, że w głowie już widzę te nieistniejące jeszcze. Myślę, że około 70% ciała mam pokryte tatuażem. Póki co w zupełności wolne od tuszu mam między innymi twarz i stopy. Jest jeszcze dużo miejsca na rozwój.
KB: Pamiętasz kiedy po raz pierwszy pomyślałeś, że już czas na pierwszy tatuaż?
MJ: Hmmm. Chyba to nie tak, że pomyślałem, że to ten czas. Zawsze chciałam mieć tatuaż. Z różnych względów. Będąc na drugim roku studiów, około roku 2002 zrobiłem pierwszy, na ramieniu. Następnie kolejnych kilka na przedramionach. Potem długo, długo nic, aż w trakcie pandemii mogłem pozwolić sobie na rozwinięcie ekspresji.
KB: W jednym z wywiadów przyznałeś, że kiedy pracowałeś w urzędzie miasta, a potem, jako początkujący dyrektor, starałeś się je zakrywać.
MJ: Reprezentując miasto w tamtym okresie, stanowiłem o mieście. Czułem, że nie na miejscu było odstawanie. Nikt mi nie zakazał niczego, jednak czułem, że to nie było miejsce na taką ekspresję. Jako dyrektor chciałem pokazać najpierw, kim jestem, jak pracuję, nie chciałem być oceniany przez pryzmat tatuaży. Jakoś tak podświadomie, może nie koniecznie zakrywałem, ale nie eksponowałem po prostu tatuaży.
KB: Ale potem przyszedł taki moment, że Józefaciuk postanowił iść na całość i już nie dało się ich zakryć. Powiedz, jak zareagowali na twoją"zmianę" uczniowie?
MJ: Większość tatuaży w tych widocznych miejscach powstała w okresie zdalnego nauczania. Jak uczniowie wrócili do szkoły, patrzyli się i gratulowali, uśmiechali, zachowywali się naprawdę fajnie. Dopytywali się, dlaczego taki wzór, czy bolało itp. Nie widziałem ani przestraszenia, ani zażenowania, ani zgorszenia. Poczułem duże wsparcie i akceptację. Podobnie miała się rzecz, i ciągle ma, jeśli chodzi o rodziców czy współpracowników.
KB: Uważam, że jesteś osobą, która bardzo szybko zjednuje sobie ludzi. Rozumiem, że wcześniej rodzice poznali cię jako dobrego pedagoga i gospodarza szkoły. Zastanawiam się jednak, jak oni zareagowali na twoje dziary. Myślę, że nie dla każdy powiedział: "ale cool".
MJ: Szczerze mówiąc, pierwszy raz wychodząc do rodziców po zrobieniu tatuaży, miałem lekkie obawy, serce drgało zarówno ze strachu przed odrzuceniem, jak i ekscytacji. Nigdy nie robiłem tatuażu, żeby być cool. Nie każdemu podoba się mój wygląd. Jednak, jak jeden z rodziców powiedział, nie jestem zupą pomidorową, żeby mnie każdy lubił. Niemniej jednak każdemu należy się szacunek. Myślę, że szybko wszyscy przeszli do porządku dziennego z tatuażami i patrzyli przez nie, jakby były tylko uzupełnieniem mnie.
KB: Byłam kiedyś świadkiem, jak na sorze pojawiła się osoba o dość kontrowersyjnym wyglądzie. Kiedy pewni ludzie, którzy przyszli po pomoc dla swojego syna, dowiedzieli się, że jest ona lekarzem, po prostu, wzięli młodego na ręce i wyszli. Zastanawiam się, ile osób odradzało swoich dzieciom naukę w twojej szkole?
MJ: Sam nie przeżyłem "na żywo" takiej sytuacji, jednak w komentarzach na mediach społecznościowych kilka osób pisało, że do "takiej" szkoły nie poślą dziecka. Zawsze grzecznie odpowiadałem, podając namiary na inne szkoły kształcące w zawodach pokrewnych do naszych. Nieetyczne i nienormalne jest ograniczanie swojemu dziecku wyboru ścieżki zawodowej, bo nie podoba się komuś dyrektor. Bo w końcu tu chodzi o pasję młodzieży, na życie a stanowisko dyrektora jest powierzane na 5 lat i kierownik się zmieni.
KB:Powiedz szczerze, ile razu usłyszałeś, że bardziej wyglądasz, jak więzień po długoletniej odsiadce niż nauczyciel?
MJ: Haha. Ani razu nie usłyszałem. Myślę, że trudno jest podejść do kogoś i powiedzieć to w twarz, patrząc w oczy. Wielokrotnie jednak przeczytałem w komentarzach na portalach społecznościowych czy pod artykułami. Nie akceptuje tak zaściankowego myślenia wykluczającego kogoś ze względu na wygląd. Nie zwracam uwagi na takie zaczepki. Jeśli ktoś ma problem z moim wyglądem, jest to problem tej osoby, a nie mój. Da się to leczyć. Nie daję się wciągnąć w dyskusję z taką osobą a moi znajomi i uczniowie mają uprzejmy zakaz bronienia mnie. Szkoda kierować energię w pustkę. Takie teksty są jednak odzwierciedleniem myślenia takiej osoby i asertywnie szanuję czyjeś zdanie oraz konstruktywnie przechodzę dalej.
KB: Nie możemy jednak nie zauważyć, że podejście do tatuaży, a właściwie do osób, które je mają, się zmienia. W widocznych miejscach mają je nawet policjanci, co jeszcze kilka lat temu było nie do pomyślenia. Spotkałeś się w ostatnim czasie z sytuacją, że ktoś uznał, że nie jesteś odpowiednim partnerem do rozmów, właśnie przez to jak wygadasz?
MJ: Ze względu na to, że dałem się poznać, jak pracuję oraz stałem się troszkę rozpoznawalny, nie czuję, żeby taka sytuacja miała miejsce. Poza tym nie jest dla mnie partnerem do współpracy osoba, która od samego początku nastawiona jest na wykluczanie i jest zamknięta. Jeśli mamy współdziałać to tylko z otwartością i konstruktywnie. W końcu to nie chodzi o mnie i tę osobę a o coś więcej.
KB: Marcinie, dziś jesteś jednym z najpopularniejszych nauczycieli, angażujesz się w wielu akcji społecznych, zostałeś prowadzącym program tv. Nie oszukujmy się, jesteś jednym, z popularniejszych łodzian. Zastanawiam się, na ile twoja "stylówka" ci w tym pomogła?
MJ: Bardzo dobre pytanie. Nie zastanawiałem się nad tym. Myślę, że mogła wspomóc rozpoznawalność i otworzyć kilka drzwi oraz zamknąć re, w które nie warto wchodzić. Wierzę, że mój wizerunek nie jest tym, dzięki czemu udaje mi się realizować akcje społeczne. Na pewno, i jestem tego świadom, odstaję z tłumu, ale już coraz mniej. Znam więcej takich świrów :)
KB: Zdradzisz nam, czy planujesz kolejne rysunki na swoim ciele?
MJ: Oczywiście. Są plany i wzory oraz miejsca. Póki co chcę poczekać na koniec sezonu biegowego. Jedno jest pewne. Nie mówię już, gdzie nie zrobię tatuażu. Kiedyś mówiłem sobie, że nigdy na przedramieniu, potem, że nie na dłoniach, potem, że nie na szyi.
Czytaj również: Marcin Józefaciuk przechodzi samego siebie! Tym razem przebiegnie 600 km wśród zwierząt [ZDJĘCIA]
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.