reklama

Nowa ustawa zburzy dotychczasowy rynek pracy. Zarobki przestaną być tabu, będą jawne

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Pixabay

Nowa ustawa zburzy dotychczasowy rynek pracy. Zarobki przestaną być tabu, będą jawne - Zdjęcie główne

Ujawnianie zarobków stanie się obowiązkiem. Nowa ustawa zburzy dotychczasowy rynek pracy | foto Pixabay

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Polska i ŚwiatZmieniający się krajobraz prawa pracy w Polsce i Unii Europejskiej wywołuje coraz więcej dyskusji na temat sprawiedliwości, jawności i równych warunków zatrudnienia. W centrum tych rozważań znajduje się kwestia wynagrodzeń — ich struktury, dostępności informacji oraz relacji pomiędzy pracodawcą a pracownikiem. Polska przygotowuje się do realizacji europejskich zobowiązań w tym zakresie, choć w praktyce proces ten okazuje się bardziej złożony niż może się wydawać.
reklama

 

Europejska dyrektywa a polskie realia

Do końca 2026 roku wszystkie państwa członkowskie Unii Europejskiej, w tym Polska, zobowiązane są do wdrożenia dyrektywy o równości wynagrodzeń. Jej założenia są jasne i ambitne — mają przeciwdziałać dyskryminacji płacowej, przede wszystkim ze względu na płeć. Wprowadzenie tych przepisów oznacza fundamentalne zmiany w sposobie organizowania polityki wynagrodzeń, szczególnie w dużych i średnich firmach.

Dyrektywa przewiduje obowiązek raportowania przez pracodawców danych dotyczących struktury płac w przedsiębiorstwie. Każda różnica wynagrodzeń przekraczająca kilka procent na tym samym poziomie stanowisk musi być racjonalnie uzasadniona. Co więcej, pracodawcy będą zobowiązani do prowadzenia dialogu z przedstawicielami pracowników na temat zasad wynagradzania i planowanych modyfikacji systemów płacowych.

reklama

Najbardziej przełomowe zapisy dotyczą jednak jawności wynagrodzeń już na etapie rekrutacji. Oznacza to konieczność ujawnienia informacji o płacy w momencie publikowania ogłoszenia o pracę lub najpóźniej przed rozmową kwalifikacyjną.

Inicjatywa legislacyjna ze strony posła Zembaczyńskiego

Choć to Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej formalnie odpowiada za proces wdrażania unijnej dyrektywy, wcześniej z własną inicjatywą ustawodawczą wystąpił poseł Koalicji Obywatelskiej, Witold Zembaczyński. Projekt jego autorstwa pojawił się w Sejmie jeszcze przed zmianą władzy i początkowo zakładał pełną jawność zarobków zarówno na etapie rekrutacji, jak i po zatrudnieniu.

reklama

Zgodnie z pierwotną wersją projektu, każdy pracodawca miał obowiązek podania tzw. widełek płacowych w ogłoszeniach o pracę. Po podpisaniu umowy, pracownicy mieliby również dostęp do danych o zarobkach osób zatrudnionych na tożsamych stanowiskach. Tak daleko idące przepisy szybko spotkały się z krytyką — przede wszystkim ze strony środowisk pracodawców, którzy uznali je za zbyt ingerujące w ich swobodę działalności gospodarczej.

Zmodyfikowany projekt zyskał polityczne poparcie

Po licznych konsultacjach i naciskach, projekt został istotnie zmieniony. Jak informuje Business Insider, „komisja nadzwyczajna do spraw zmian w kodyfikacjach poparła modyfikację ustawy, która stanowi teraz, że informacje o wynagrodzeniu otrzymuje jedynie osoba ubiegająca się o zatrudnienie”.

reklama

Oznacza to, że dane o proponowanym wynagrodzeniu nie muszą znajdować się w publicznie dostępnej treści ogłoszenia. Pracodawca ma obowiązek przekazania ich kandydatowi indywidualnie, w jeden z dwóch sposobów: „w postaci papierowej lub elektronicznej z odpowiednim wyprzedzeniem”. Ustawodawca zakłada, że taki tryb działania pozwoli na „zapewnienie świadomych i przejrzystych negocjacji”.

Zgodnie z nowymi zapisami, kandydat może spodziewać się informacji o „początkowej wysokości wynagrodzenia lub przedziale”, czyli znanych wcześniej widełkach, które w praktyce będą jednak prezentowane dopiero na późniejszym etapie.

Wątpliwości dotyczące skuteczności nowych zasad

Nowa forma ujawniania wynagrodzeń rodzi szereg zastrzeżeń. Przede wszystkim obawy dotyczą braku kontroli nad tym, czy informacje przekazywane kandydatom są jednolite. Jak ostrzegają eksperci, „kandydaci musieliby mieć ze sobą kontakt, by upewnić się, że przed rozmową kwalifikacyjną pracodawca nie będzie oferował każdemu innej oferty”.

reklama

Potencjalne różnice w przekazanych stawkach mogą wynikać nie tylko z chęci manipulowania ofertą, ale także z braku spójnych wytycznych co do momentu ujawniania informacji i braku narzędzi egzekwowania jednolitych praktyk. Co więcej, taki model wymaga dużej aktywności ze strony kandydatów, którzy musieliby samodzielnie wymieniać się informacjami w celu wykrycia ewentualnych nieprawidłowości.

Argumenty zwolenników i obawy przeciwników

Zwolennicy nowelizacji wskazują na korzyści wynikające z jej przyjęcia. Uważają, że projekt stanowi ważny krok ku większej przejrzystości na rynku pracy. Wskazują także, że przenosi on ciężar informacyjny z pracownika na pracodawcę — to pracodawca będzie musiał jako pierwszy zadeklarować wysokość proponowanego wynagrodzenia, co eliminuje mechanizm konkurencji „na najniższą stawkę”.

Jednak przeciwnicy podkreślają, że projekt ustawy w obecnym kształcie nie jest implementacją unijnej dyrektywy. Może on wręcz utrudnić wdrożenie pełnych rozwiązań, jeśli zostanie wykorzystany jako argument za tym, że „w polskim porządku prawnym funkcjonują już tożsame z nią przepisy”. Jak stwierdzono, „nie byłoby zaskoczeniem, gdyby przeciwnicy jawności wykorzystywali ją później do wpływania na kształt wdrożenia dyrektywy. Mogliby argumentować, że w polskim porządku prawnym funkcjonują już tożsame z nią przepisy, a subtelne różnice w zakresie jawności mogą umknąć w trybach machiny legislacyjnej”.

Takie ryzyko dostrzegają przede wszystkim przedstawiciele organizacji społecznych i środowisk akademickich, które od lat zabiegają o większą transparentność i walkę z dyskryminacją płacową.

Presja czasu i otwarte pytania

Do końca 2026 roku Polska musi wprowadzić wszystkie elementy unijnej dyrektywy. Jeśli poselski projekt ustawy zostanie uchwalony wcześniej, może być postrzegany jako substytut pełnych rozwiązań, nawet jeśli formalnie nie realizuje wszystkich zobowiązań. Taki rozwój wydarzeń mógłby osłabić wolę polityczną do dalszych reform.

Tymczasem pojawiają się doniesienia, że „w optymistycznym wariancie jawność zarobków w ofertach mogłaby wejść w życie jeszcze w tym roku”. Trudno jednak przewidzieć, jaką dokładnie formę przyjmą ostateczne przepisy i czy będą one zgodne z duchem dyrektywy unijnej.

Podsumowanie: transparentność z zastrzeżeniem

Proponowana ustawa może być zarówno zwiastunem realnej zmiany, jak i instrumentem opóźniającym wdrożenie pełnych rozwiązań wynikających z prawa UE. Dużo zależy od dalszego toku prac legislacyjnych i politycznej determinacji w zakresie walki z nierównościami płacowymi.

Czas działa na niekorzyść decydentów — do 2026 roku zostało coraz mniej, a każda niepełna regulacja, każda luka czy uproszczenie może skutkować brakiem zgodności z unijnym prawem i koniecznością ponownych korekt. Zbyt wczesne ogłoszenie sukcesu może okazać się przedwczesne. Tym bardziej że gra toczy się o coś znacznie ważniejszego niż tylko przepisy — o zaufanie pracowników i uczciwość w relacjach zawodowych.

reklama
reklama
Artykuł pochodzi z portalu tulodz.pl. Kliknij tutaj, aby tam przejść.
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama
logo