Do zdarzenia doszło w sobotę w nad zalewem w Kobylej Górze (woj. wielkopolskie). Dziewczynka nad wodę wybrała się z rodzicami. Rodzina pochodziła z powiatu wieluńskiego (woj. łódzkie).
Kobyla Góra. Dziewczynka zasłabła po wyjściu z wody. Nie udało się jej uratować
Około godziny 17 dziecko straciło przytomność. Na miejsce wezwano karetkę pogotowia, a także załogę Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Rozpoczęła się walka o życie 11-latki. Jak informuje starszy aspirant Tomasz Morawek, KPP w Ostrzeszowie, reanimacja trwała dwie godziny. Niestety, dziecka nie udało się uratować.
Decyzją prokuratora ciało zostało zabezpieczone do przeprowadzenia sekcji w celu ustalenia przyczyny zgonu
- informuje policjant.
Według nieoficjalnych informacji, podanych m.in. przez Radio Zet, dziecko po wyjściu z wody miało dostać ostrego ataku padaczki.
Dramatyczna akcja we Władysławowie. Koloniści z Łodzi nie mogli wyjść z wody
Do innego dramatycznego zdarzenia doszło w piątek nad Bałtykiem w grupie kolonistów z Łodzi. Na strzeżonej plaży ratownicy zauważyli, że czwórka dzieci ma problem z wyjściem z wody. Ruszyli na pomoc. Wyciągnęli trzy dziewczynki i jednego chłopca w wieku 10-12 lat. Jak informuje nas kom. Monika Bradtke, z KPP w Pucku, troje dzieci po wyjściu z Bałtyku, było w dobrym stanie. Jednak 11-letnia dziewczynka nie wykazywała oznak życiowych. Ratownicy rozpoczęli na plaży reanimację. Wezwano również śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Medycy na miejscu przez prawie 40 minut walczyli o jej życie. Po odzyskaniu przez dziewczynkę czynności życiowych, została przetransportowana do szpitala wojewódzkiego w Gdańsku.
Dziewczynka przebywa w śpiączce farmakologicznej, jej stan jest krytyczny
- usłyszeliśmy w poniedziałek od kom. Bradtke.
Czytaj również: Tragedia na drodze w Łodzi. Nie żyje młoda dziewczyna [zdjęcia]
Jak się okazuje, do szpitala została przewieziona również 12-latka, która była w grupie dzieci wyciągniętych przez ratowników z morza. - Dziewczynka została przewieziona do szpitala powiatowego w Pucku na badania i 24-godzinna obserwację - informuje policjantka. Wyszła już z placówki medycznej, jej zdrowiu nic nie zagraża.
Dzieci na kolonie nad morze przyjechały z Łodzi. W sumie tego dnia na plaży przebywała 54-osobowa grupa, w tym czworo opiekunów.
Na miejsce wezwana została policja, która zbadała trzeźwość ratowników oraz opiekunów. Badanie nie wykazało żadnych uchybień. Kom. M. Bradtke, z KPP w Pucku, informuje, że zostało wszczęte w tej sprawie dochodzenie z art. 160 Kk.
Mówi ono, że "kto naraża człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. Jeżeli na sprawcy ciąży obowiązek opieki nad osobą narażoną na niebezpieczeństwo, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5"
- przytacza funkcjonariuszka.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.