Jedna z Żabek w centrum Łodzi, piątek wieczór. Kolejka do kasy jest długa, klienci uwijają się też między regałami. Jedna z pracownicy obsługuje sprzedaż, druga nerwowo patrzy na młodego mężczyznę, kręcącego przy półkach z napojami. Ten na jej kobiety, zbiera się do wyjścia. Sprzedawczyni zastępuje mu drogę i prosi, by pokazał, co ma w torbie. Młody chłopak zaczyna krzyczeć i się z nią szarpać, wreszcie przepycha ją i ucieka. Sprzedawczyni nie rzuca się w pogoń.
Po krótkiej rozmowie okazuje się, że sprawca ukradł dwie puszki piwa i batoniki. Pracownicy tej Żabki znają go dobrze, bo wcześniej kradł drobne przedmioty, co zostało zarejestrowane na nagraniach monitoringu.
Sprzedawczyni, jest pewna, że po tym jak nakryła go na gorącym uczynku, ten długo nie pojawi się w sklepie. Policji wzywać nie chce - za dużo kłopotu, a efekt i tak byłby znikomy – wyjaśnia.
– U nas również zdarzają się kradzieże, ale że jesteśmy na osiedlu i każdy każdego tu zna i jest ich zdecydowanie mniej niż w centrum – tłumaczy sprzedawca z Żabki na Radogoszczu. - Najbardziej kradnie młodzież, ale nie mamy zamiaru wydawać jej zakazów wstępu do sklepu, tak jak miało to miejsce w Poznaniu. Po prostu za każdym razem, gdy złapiemy złodzieja, wzywamy policję bez względu na jego wiek.
Jak informowały ogólnopolskie media, część sklepów w stolicy Wielkopolski zdecydowała się na wprowadzenie zakazów wejścia w grupach dla młodzieży. Miało to właśnie związek z częstymi kradzieżami, dokonywanymi w szczególności przez uczniów. Do podobnych zdarzeń dochodziło również stolicy. Jak podaje serwis Business Insider, w jednej z Żabek na Ursynowie grupa młodzieży w ciągu miesiąca wniosła towar wart blisko 2 tys. zł.
Zarząd sieci Żabka odżegnuje się jednak od takich rozwiązań.
"Informujemy, że w sklepach sieci Żabka nie obowiązują żadne ograniczenia dotyczące wchodzenia do placówek osób małoletnich. Obsługa sklepu nie jest też uprawniona do jakichkolwiek kontroli rzeczy osobistych klientów. Opisana w mediach instrukcja, która pojawiła się w jednym ze sklepów w Poznaniu, została umieszczona bez naszej wiedzy i akceptacji. Skontaktowaliśmy się z franczyzobiorczynią prowadzącą tę placówkę i oficjalnie poinformowaliśmy, że takie działanie narusza zasady umowy franczyzowej" — napisała w oświadczeniu sieć sklepów.
W Łodzi, Zgierzu i Pabianicach kradzieży również jest sporo, ale nikt na razie nie przebąkuje nic o wprowadzeniu zakazów dla klientów ani tych młodszych, ani starszych. W przeszłości bywało jednak inaczej. Przed kilkoma laty jeden z ajentów Żabki przy ulicy Wschodniej publikował wewnątrz sklepów wizerunki osób, które dokonywały kradzieży.
Jest kradzież, nie ma zgłoszenia
Ajenci sieci Żabka nie zawsze są skłonni do tego, by kradzieże zgłaszać na policji.
- To trwa, a efekt często bywa znikomy, bo wartość skradzionego towaru, rzadko kiedy pozwala na zatrzymanie rabusia – wyjaśnia jedna z ajentek sklepu. – Żeby złodziej poszedł za kratki, musiałby nakraść u nas na 800 zł, a tak na szczęście nigdy się jeszcze nie zdarzyło.
Łódzka policja potwierdza, że dopiero kradzieże powyżej 800 zł kwalifikowane są jako przestępstwo, zaznacza jednak, że niewzywanie policji to błąd.
- Każde takie zdarzenie powinno być zgłaszane, bo sprawca, który odpowiada nawet za wykroczenie, otrzymuje odpowiedni wpis do akt – wyjaśnia sierż. szt. Maksymilian Jasiak. - Gdy takich wpisów zbierze się odpowiednia ilość, sprawa jest kierowana do sądu i wówczas taka osoba może odpowiadać już za przestępstwo.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.