Pani Zuzanna wspólnie z grupą znajomych spędzała czwartkowy wieczór w okolicach parku Staromiejskiego. Wracając do domu, postanowiła skorzystać z publicznego szaletu, który tam się znajduje. O ile wejście nastąpiło bez większych problemów, z wyjściem z toalety był już duży kłopot. Szalet wyłączył światła, zatrzasną drzwi i zaczął automatyczne mycie podłogi.
- Wszystko to wydarzyło się, gdy byłam w środku – mówi zdenerwowana Łodzianka. – Nie mogłam nawet nigdzie zadzwonić, bo wewnątrz nie było numeru serwisowego.
Z pomocą przyszli znajomi, którzy znaleźli numer na zewnątrz toalety. Przedyktowali go pani Zuzie i sami próbowali się na niego dodzwonić. Okazało się jednak, że numer nie należał wcale do serwisu.
- To był numer do jakiegoś pracownika zieleni miejskiej, który nie potrafił pojąć, kto i na jakiej podstawie umieścił go na ścianie szaletu, sugerując przy tym, by dzwonić nań podczas awarii – mówi Łodzianka.
Mężczyzna, chcąc pomóc Pani Zuzie, spróbował skontaktować się z serwisem firmy, która obsługiwała szalet miejski. Jednak i to dało niewiele, bo nikt nie odbierał tam połączeń.
- Po godzinie zostałam oddelegowana do straży pożarnej – mówi Pani Zuza. - To kompletny absurd. Strażacy mają swoje sprawy na głowie i nie powinny jeździć do odblokowywania szaletów.
Straż pożarna potwierdza, że takie zdarzenie miało miejsce.
- Otrzymaliśmy wezwanie do kobiety zablokowanej w szalecie miejskim i udało nam się ją stamtąd wydostać – informuje Łukasz Górczyński rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Straży Pożarnej w Łodzi. - Przyznaję jednak, że choć nie możemy odmówić pomocy nikomu, to zagadkowe jest, dlaczego poszkodowaną oddelegowano do nas.
Z pytaniem, o to jakie są procedury na wypadek awarii szaletów miejskich, zwróciliśmy się do Urzędu Miasta w Łodzi. Jak wyjaśnił nam rzecznik UM Paweł Śpiechowicz, wewnątrz szaletu powinien obowiązkowo znajdować się numer telefonu do Centrum Zarządzania Kryzysowego, które powinno reagować w takich przypadkach.
- Kartka taka jest niestety czasem zrywana – poinformował nas Paweł Śpiechowicz.
Problemy z toaletami w parku Staromiejskim nie są niestety nowością. Kartki, o których poinformował rzecznik z numerem telefonu do Centrum Zarządzania Kryzysowego w Łodzi, powieszono dopiero po doniesieniu o licznych awariach. Do tej pory jednak większość z nich dotyczyła „przywłaszczania” pieniędzy - osoby, które wrzucały bilon, mimo wniesionej opłaty nie mogły skorzystać z toalety.
Przypadek zatrzaśnięcia szaletu z osobą w środku i związana z tym interwencja straży pożarnej wydarzyły się po raz pierwszy.
Koszt ustawienia 3 supernowoczesnych toalet w parku staromiejskim wyniósł ponad 1,2 miliona złotych.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.