A.K.: Na czym polega praca strażaków w Komendzie Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej?
J.P.: W naszej komendzie strażacy pracują w 8 wydziałach, każdy z nich zajmuje się inną tematyką. Począwszy od logistyki, czyli zakupów, przetargów poprzez organizację działań całego systemu ratowniczo - gaśniczego w województwie, a kończąc na szkoleniu strażaków.
Obecnie częściej są to kursy doskonalenia zawodowego. Od strażaków się coraz więcej wymaga. Wraz z rozwojem cywilizacyjnym zmienia się nasza praca. Strażak musi mieć coraz więcej uniwersalnych umiejętności. Musi mieć, chociażby podstawową wiedzę z zakresu ratownictwa wodnego, wysokościowego, chemicznego. Dotyczy to również umiejętności obchodzenia się ze sprzętem, który musimy mieć w jednostkach.
Prosty przykład gdy w 2006 roku, gdy rozpocząłem pracę w JRG nr 4 w Łodzi, jako jedyni mieliśmy sprzęt wykrywający gazy niebezpieczne m.in. tlenek węgla. Obecnie każda jednostka ma tego typu detektory i musi umieć go obsługiwać.
Ważną częścią naszej pracy jest prewencja przeciwpożarowa. Nasi strażacy zajmują się zezwalaniem na dostosowywanie obiektów do innych celów, niż został on przeznaczony. Przykładowo, jeśli chcemy przerobić kamienicę np. na hotel czy biuro. My, jako straż musimy uzgodnić zaproponowane przez projektantów i rzeczoznawców zmiany w obiekcie, tak by było bezpiecznie pod względem przeciwpożarowym.
A.K.: Jak wygląda dzień z życia rzecznika straży pożarnej?
J.P.: Rzecznik prasowy jest najbardziej potrzebny, gdy się coś dzieje, wtedy też jest największe zainteresowanie prasy naszymi działaniami. Teoretycznie pracuję od godz.7.00 do 15.00, ale wiadomo, że interwencje są przez całą dobę, więc często te godziny ulegają zmianie. Po pracy w biurze też staram się przekazywać informacje prasie o najistotniejszych bieżących wydarzeniach. Z jednej strony opowiadam o działaniach straży pożarnej, z drugiej strony staram się przemycić troszkę informacji jak unikać niebezpiecznych sytuacji.
Wracając do mojego typowego dnia, to można powiedzieć, że zaczynam pracę tuż po obudzeniu. Sprawdzam telefon i ustalam, czy się coś nie wydarzyło w nocy. Gdy dotrę do pracy, robię tzw. prasówkę. Sprawdzam media, czy informacje, które są podane, nie są przekłamane. Następnie rozmawiam z dyżurnymi, którzy kończą służbę i zdają mi relację z wydarzeń. Potem zazwyczaj odbywa się kontakt z dziennikarzami. Dla mediów przygotowuję opis zdarzenia i przekazuję zdjęcia z interwencji.
W późniejszej części dnia mam różne zadania. Część można nazwać organizacyjnymi. Reszta to są np. wyjazdy na wydarzenia, zawody czy szkolenia, z których sporządzam relacje. Nasza strona internetowa jak i portale społecznościowe są pod moją opieką.
Od kilku lat zajmuje się też koordynacją prewencji społecznej. W salach edukacyjnych w czterech powiatach przeprowadzamy szkolenia dla dzieci w wieku wczesnoszkolnym. Dzieciaki wtedy najbardziej są zaciekawieni naszą pracą i najbardziej chłoną tę wiedzę. Wiadomo, że kilkulatek nie przeprowadzi resuscytacji krążeniowo - oddechowej, ale będzie już mocno zaciekawione tematem i pomoże mu to w przyszłości zdobywać kolejną wiedzę na temat np. unikania pożarów czy też udzielania pierwszej pomocy przedmedycznej.
Każdy dzień jest inny, nie ma drugiego takiego samego dnia u rzecznika prasowego straży pożarnej.
A.K.: Tak samo, jak nie ma podobnych w pracy strażaka?
J.P.: Tak. Mamy do czynienia z przeróżnymi interwencjami. Od takich, że ktoś podpala śmietniki po bardzo trudne interwencje. Rozpoczął się sezon wiosenny, będziemy się pewnie zajmować m.in. gaszeniem wypalanych traw. Natomiast "domeną" służb ratunkowych są bardzo trudne interwencje. Nie jest to powszednie w straży pożarnej, ale chciałoby się czasem "odzobaczyć" pewne sytuacje. Od totalnych masakr, gdzie się jedzie do wypadków z udziałem dzieci po otwieranie mieszkań, gdzie w środku byli zaszlachtowani ludzie. Widok spalonych ciał nie jest tak trudny jak zobaczenie kogoś po dekapitacji lub rozczłonkowaniu. To jest oczywiście moje prywatne odczucie. To potrafią być takie interwencje, których strażak nie zapomina do końca swojego życia i one potrafią być traumatyczne. Musimy sobie radzić ze stresem, ale to przychodzi z czasem. Mamy psychologa, który w razie potrzeby prowadzi rozmowy indywidualne z nami lub grupowe. To nie jest żadna ujma korzystać z takich sesji. Lepiej wypuścić stres w sposób kontrolowany. Mamy też zasadę, by nie przynosić ze sobą pracy do domu. Strażacy traktują się wzajemnie prawie jak w rodzinie. Możemy liczyć na siebie. Jeżeli ktoś potrzebuje się wygadać drugiemu po akcji, to po prostu to robimy.
A.K.: Opowiada pan o pracy strażaka z pasją. Brakuje panu takiej typowej służby w terenie?
J.P.: Trochę tak. Miałem wspaniałą ekipę chłopaków w jednostce. Zresztą, my tak mamy, że jeden za drugiego by "skoczył w ogień". Spędzamy ze sobą 1/3 życia, śpimy w tym samym miejscu, polegamy na sobie. Jeszcze kilka lat temu miałem możliwość pracować jako oficer operacyjny podczas interwencji. Jednak zakres obowiązków rzecznika podczas akcji, na które wyjeżdża, jest na tyle duży, że nie ma możliwości jednocześnie dobrze wykonywać pracę rzecznika i strażaka jednocześnie.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.