O roli Rady Miejskiej w zarządzaniu Zgierzem, wyborach prezydenckich i pomysłach na Zgierz, rozmawiamy z Łukaszem Wróblewskim, radnym miejskim i oponentem Przemysława Staniszewskiego w ostatnich wyborach prezydenckich w Zgierzu.
Michał Kaźmierczak: Panie Łukaszu dostał się pan do drugiej tury wyborów prezydenckich, zajął w niej co prawda drugie miejsce, ale tylko z 10-procentową różnicą głosów, przy naprawdę niskiej frekwencji. Niby Pan przegrał, a jednak pokazał, że jest alternatywa dla zarządzania Zgierzem. Możemy więc mówić o symbolicznym zwycięstwie?
Łukasz Wróblewski: Na pewno cieszę się z poparcia, które uzyskałem, cieszę się, że tyle osób mi zaufało, o zwycięstwie jednak nie ma mowy. Zająłem drugie miejsce i mogę pogratulować prezydentowi Staniszewskiemu wyniku. Z drugiej strony jednak to bodaj jego najsłabszy wynik w trakcie ostatnich trzech kadencji. Przy niskiej frekwencji, to nie jest silny mandat do rządzenia. Widać więc, że mieszkańcy nabrali rezerwy do po prezydenta i jego ekipy. Szczególnie uwidoczniło się w wyniku do rady miasta Zgierza.
M.K.: W nowej radzie miejskiej większość stanowią przedstawiciele Koalicji Obywatelskiej oraz radni, którzy tak naprawdę chcą z nim współpracować. Nie boicie się, że prezydent Staniszewski, na wzór poprzedniej kadencji będzie starał się zjednać sobie nowych członków, wcielając ich do swojego stowarzyszenia?
Ł.W.: To zdrada ideałów i została ona bardzo silnie oceniona przez wyborców. Warto to zobaczyć to, na przykładzie ostatniej, VIII kadencji. Osoby, które najpierw prezydenta atakowały, a potem - tuż po wyborach - zmieniły front, bądź zrobiły to w trakcie kadencji, zostały totalnie negatywnie ocenione przez mieszkańców. Z jednym wyjątkiem, gdzie radny dostał mandat za prezydenta…
M.K.: Może - jednym słowem: obawia się Pan, że prezydent będzie próbował podkupić radnych z KO, czy nie?
Ł.W.: Nie, nie boję się tego, aczkolwiek spodziewam się, że różne, dziwne próby pozyskania dodatkowych głosów na sesjach mogą się zdarzyć. Ja mogę tylko zapewnić mieszkańców i swoich radnych, że zawsze będą mieli we mnie wsparcie.
M.K.: W pańską kampanię prezydencką, zaangażowani byli najważniejsi samorządowcy i politycy KO działający w kraju. Gościliśmy w Zgierzu ministrów obecnego rządu oraz Rafała Trzaskowskiego prezydenta Warszawy, Hennę Zdanowską prezydent Łodzi. Choć ważnych gości było wielu – tym razem się nie udało - prezydentem Pan nie został. Czy to znak, że mieszkańcom Zgierza nadal bliżej do prawej strony sceny politycznej?
Ł.W.: Po ostatnich wyborach widać, że wyborcy są tak naprawdę na granicy pomiędzy konserwatywnym spojrzeniem na rzeczywistość a liberalną demokracją. Wydaje mi się, że w tym przypadku - tak jak już o tym mówiliśmy - zaważyła niska frekwencja. Odliczyło się przy tym sporo osób, które myślą w sposób konserwatywny. Jeśli chodzi zaś o poparcie samorządowców i polityków, które miałem, to ciężko jest mi zrozumieć narrację, obecnego prezydenta, który próbował torpedować ich wizyty.
M.K.: Panie Łukaszu, dość powszechnie mówi się o tym, że nadchodząca kadencja, dla prezydenta Staniszewskiego nie będzie łatwa. Też pan tak sądzi? Czy będziecie rozliczać prezydium z tego co robi?
Ł.W.: Na pewno tak, przecież po to zostaliśmy wybrani do rady miasta, aby kontrolować, to co się dzieje. Trzeba jednak pamiętać o tym, że wszyscy razem gramy dla Zgierza, więc nie będziemy torpedować prezydenta dla zasady. Na pewno jednak będziemy bacznie przyglądać się temu co dzieje się w ratuszu. Przyszedł czas na to by prezydenci, którzy zarządzają miastami, brali pełną odpowiedzialność za wszystkie swoje czyny. Będzie mogło się tak dziać wtedy, gdy widoczne będą zarówno sukcesy jak i potknięcia.
M.K.: Panie Łukaszu, dwie dobre cechy prezydenta Staniszewskiego to:
Ł.W.: Naprawdę muszę na to odpowiadać? (śmiech)
M.K.: Przecież nawet w pana oczach musi mieć jakieś dobre cechy…
Ł.W.: Jest na pewno bardzo rodzinny (śmiech). Na pewno też działa sprawnie w obszarze pozyskiwania funduszy i przeznaczania ich na inwestycje miejskie. Problemem jest jednak fakt, na co te fundusze tak naprawdę wydaje. Budowa lodowiska za 45 milionów złotych, który nie posiada certyfikatów do rozgrywania zawodów, remonty domów tkaczy, które są odnawiane tylko na zewnątrz - myślę że to nie powinno to tak wyglądać. Jeśli chodzi o dobre cechy dodam jeszcze jedną - jest również na pewno świetnym PR-wcem. Świetnie potrafi mówić o swoich sukcesach, ukrywając przy tym porażki. Jak już mówiliśmy, będziemy starać się, by obie strony medalu były widoczne dla opinii społecznej.
M.K.: To teraz dwie złe - pana zdaniem - cechy prezydenta Staniszewskiego…
Ł.W.: Pierwsza i najważniejsza, nie potrafi rozmawiać z ludźmi, którzy mają odmienne zdanie. To duży kłopot, bo takich ludzi może być całkiem sporo, a jego rolą jest wysłuchać każdego. Druga, Ma problem z przyjmowaniem krytyki.
M.K.: To na koniec jeszcze jedno pytanie. Będzie pan startował w kolejnych wyborach prezydenckich?
Ł.W.: Myślę, że tak, dostałam od mieszkańców ogromny kredyt zaufania, więc powinienem go dobrze wykorzystać.
M.K.: Dziękuję za Wywiad
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.