Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego chce odświeżyć system opłat, który nie był zmieniany od 2008 roku. Obecna opłata reprograficzna dotyczy głównie starych nośników – płyt CD i DVD – które wyszły już z powszechnego użycia. Tymczasem to właśnie smartfony, tablety, laptopy i nowoczesne telewizory z funkcją nagrywania są dziś najczęściej używane do kopiowania treści artystycznych.
Jak tłumaczy resort, zmiana ma charakter symboliczny i ma służyć sprawiedliwemu wynagradzaniu twórców. „Zmiany mają na celu rekompensatę dla artystów za korzystanie z ich dzieł w ramach dozwolonego użytku osobistego” – podkreśla ministerstwo.
Opłata reprograficzna istnieje w Polsce od lat 90., ale jej aktualny zakres nie przystaje do rzeczywistości cyfrowej. Dlatego resort chce objąć nią współczesne urządzenia umożliwiające kopiowanie i zapisywanie treści.
Jak działa system opłat reprograficznych
Opłata reprograficzna nie jest nowym podatkiem w klasycznym znaczeniu. To rodzaj wynagrodzenia dla artystów, które uiszczają producenci i importerzy urządzeń elektronicznych. Według szacunków, zmiany dotkną około 260 firm działających w Polsce.
Projekt przewiduje dwie stawki:
- 1 proc. wartości sprzedaży dla nowych urządzeń,
- 2 proc. dla pozostałych produktów umożliwiających kopiowanie treści.
Ministerstwo podkreśla, że środki z opłaty nie zasilą budżetu państwa, lecz trafią do organizacji reprezentujących artystów, które będą odpowiedzialne za ich dalszy podział. Według szacunków, do twórców może rocznie trafić 150–200 mln zł.
Czy konsumenci odczują skutki zmian
Wprowadzenie nowych przepisów formalnie nie dotyczy konsumentów, ale eksperci przewidują, że część firm może przenieść koszty opłaty na klientów. W efekcie ceny niektórych urządzeń mogą nieznacznie wzrosnąć.
Resort uspokaja, że wpływ opłaty na ceny będzie minimalny. – W przypadku smartfona kosztującego 1800 zł opłata wyniosłaby zaledwie 18 zł – tłumaczą przedstawiciele MKiDN. Urzędnicy dodają, że konkurencja na rynku elektroniki jest na tyle duża, iż producenci nie będą mogli dowolnie podnosić cen.
Jednocześnie zwracają uwagę, że w większości państw Unii Europejskiej podobne rozwiązania funkcjonują od lat, nie powodując drastycznych zmian dla konsumentów.
Twórcy zyskają, rynek się dostosuje
Ministerstwo argumentuje, że rozszerzenie opłaty reprograficznej to krok w stronę sprawiedliwszego podziału środków z kultury cyfrowej. Dziś miliony Polaków słuchają muzyki, oglądają filmy czy kopiują zdjęcia w ramach dozwolonego użytku, ale twórcy nie otrzymują z tego tytułu żadnych pieniędzy.
Dzięki nowelizacji artyści będą mogli liczyć na stałe źródło wsparcia, które nie obciąży budżetu państwa. Władze podkreślają, że zmiany nie są wymierzone w producentów, lecz mają dostosować przepisy do nowej rzeczywistości technologicznej.
Spór o charakter opłaty
Nie wszyscy jednak podzielają optymizm resortu. Organizacje branżowe i część ekonomistów uważają, że nowe przepisy w praktyce będą działały jak „ukryty podatek”, który osłabi konkurencyjność rynku i może zniechęcić inwestorów.
Resort kultury odpowiada, że Polska musi dostosować się do standardów europejskich. – Opłata reprograficzna funkcjonuje w większości państw UE. Nasz kraj nie może pozostawać w tyle – podkreślają przedstawiciele ministerstwa.
Eksperci zwracają uwagę, że obecne przepisy pochodzą z lat 90., gdy kopiowanie muzyki czy filmów odbywało się głównie na płytach. Dziś sytuacja jest zupełnie inna, dlatego nowelizacja wydaje się nieunikniona.
Kiedy nowe przepisy wejdą w życie
Zgodnie z planem, po zakończeniu konsultacji i uzgodnień międzyresortowych, nowy system ma zacząć obowiązywać w 2026 roku.
Oznacza to, że producenci elektroniki mają jeszcze czas na przygotowanie się do zmian. Nie wiadomo jednak, czy w toku dalszych prac nie zostaną wprowadzone korekty w stawkach lub w zakresie urządzeń objętych opłatą.
Jedno jest pewne – temat wywołuje duże emocje. Artyści mówią o długo oczekiwanej sprawiedliwości, a przedstawiciele rynku o ryzyku dodatkowych kosztów. Spór między obiema stronami pokazuje, jak trudne jest znalezienie równowagi między ochroną twórców a interesem konsumentów.
Komentarze (0)