Pod koniec września na platformie Netflix w Polsce wypuszczono najnowszą wersję Znachora. Film od tygodni utrzymuje się w ścisłej czołówce najchętniej oglądanych filmów. Znane nazwiska i ciekawe plenery nie są jednak historią profesora Rafała Wilczura, jakiego znamy, a film może rozczarować.
Dlaczego nowy Znachor rozczarowuje
Tworzenie nowych wersji tych samych historii nie jest niczym nowym, o czym może świadczyć to, że najpopularniejszy Znachor z 1982 roku jest drugą adaptacją powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza. Zrobiona z rozmachem produkcja Netflixa jest opowieścią o miłości w dwudziestoleciu międzywojennym, uwspółcześnioną, by dotarła do większej rzeczy odbiorców. Tytuł Znachor to tylko dodatek do sprzedania ckliwej historii.W nowym filmie dostajemy bardziej szczegółowy obraz Rafała Wilczura. Poznajemy go jako lekarza, możemy zobaczyć, jak przeprowadza operacje i stawia się za biedotą. Mamy też więcej scen relacji ojca i małej Marysi.
Z filmu dowiadujemy się o jego relacjach ze współpracownikami, tym co wydarzyło się po pobiciu, po którym stracił pamięć i jak odmienił życie mieszkańców Radoliszek. Filmowi brakuje jednak sensu, logicznego ciągnięcia wątków i intrygującego zakończenia.
Znachor to ładny film, bez znachora
Netflixowi nie można odmówić rozmachu. Precyzyjnie wybrano lokalizacje w różnych częściach Polski (również w Zgierzu, gdzie kamienica przy Dąbrowskiego 25 zagrała suterenę rodzinny rannego chłopca). Mamy sielankowy obraz spokojnej wsi, piękne plenery i wnętrza próbujące oddać rzeczywistość tamtych czasów.W filmie mamy też wątek miłości młodych – hrabiego Czyńskiego i Marysi. Piękna historia miłosna, gdzie szlachcic gotów jest na mezalians, by być ze swoją ukochaną. Mamy ckliwą fabułę, w której brak realizmu. Nie znajdziemy tu ostracyzmu społecznego, jaki spadł na bohaterkę, po tym jak spotykała się z hrabią Czyńskim. Ponadto młoda wyzwolona Marysia chce studiować i postanawia zarobić na swoją edukację w karczmie…
W filmie nie znajdziemy też tak silnej zażyłości Antoniego Kosiby i Marysi, jak w poprzedniej wersji filmu. Nie mamy rodziny młynarza, nie ma dobrze nakreślonej zazdrości Zenka, który powoduje wypadek i w końcu nie ma jednego z ważniejszych wątków – konfliktu lokalnego doktora z Antonim Kosibą.
Można powiedzieć, że nowy Znachor to historia miłości prosto z szablonów Netflixa. Brakuje w niej realizmu i logiki (szczególnie w zakończeniu), a to, co dostajemy to ckliwa, poprawna politycznie i uwspółcześniona historia w ładnym opakowaniu, której daleko do adaptacji z 1982 roku. Nowe wątki, nowi bohaterowie, zmiana fabuły i dość zaskakujące zakończenie sprawia, że film nie jest historią, jaką znamy. Czy to dobrze? Oceńcie sami.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.