Krzysztof Rutkowski to właściciel biura detektywistycznego „Rutkowski”. Powstało ono w 1990 roku w Wiedniu oraz w Warszawie. Od tego czasu zatrudnieni tam ludzie na czele z właścicielem, brali udział w wielu akcjach. Niektóre śledziła niemal cała Polska.
Krzysztof Rutkowski nadepnął na odcisk nieodpowiednim ludziom. "Położyliśmy wtedy Wołomin na straszne pieniądze"
Jedną z nich jest poszukiwanie małej Madzi z Sosnowca. To właśnie Krzysztofowi Rutkowskiemu Katarzyna - mama dziewczynki, przyznała, że nie została ona porwana. Początkowo upierała się, że śmierć dziecka to wypadek, jednak w trakcie śledztwa wyszło, że było to celowe działanie. Kobieta odsiaduje długoletni wyrok w więzieniu. Detektyw szukał również zaginionych ludzi, pomagał matkom, których dzieci zostały uprowadzone w tzw. porwaniu rodzicielskim, pomagał biznesmenom, którym ktoś próbował przejąć interesy.Trzeba przyznać, że większość jego akcji odbywa się w sposób spektakularny. Rutkowski działa zdecydowanie, często nie zwracając uwagi na późniejsze konsekwencje. Ile liczy sobie za usługi? Już wcześniej przyznał, że pewne działania takie, jak porwania rodzicielskie, rozpatruje indywidualnie. - Pomagamy ludziom, czy ci ludzie mają pieniądze, czy nie mają pieniędzy - stwierdził.
Inna sprawa jest, gdy w grę wchodzi porwanie dla okupu. Tu, jak tłumaczył, zazwyczaj porywani są bogaci ludzie. - Nikt biedaka i golasa nie zabiera, bo po co? Porwanie może kosztować około 10-15 tys. euro, którymi zaczynamy - przyznał.
Więcej na ten temat przeczytacie w artykule: Zamierzacie wynająć detektywa? Tyle bierze Krzysztof Rutkowski. Dużo?
Rutkowski ma również na swoim koncie wiele odzyskanych cennych samochodów. Jak przyznał, nie prowadzi dokładnych statystyk, ale rocznie może być to 150 sztuk. W rozmowie z portalem Auto Świat przyznał, że część tych pojazdów "odbierał" typom spod naprawdę czarnej gwiazdy.
To był nasz strzał życia. Około 30 pojazdów na jednym parkingu, w tym dwa autobusy kradzione wartości około 1 miliona euro każdy. Położyliśmy wtedy Wołomin na straszne pieniądze. Słuchaj, mieliśmy informację o jednym aucie na parkingu strzeżonym na Targówku i tam wjechaliśmy. Potwierdził nam się ten jeden samochód i zaczęliśmy sprawdzać po kolei następne. Tych samochodów było około 30. Praktycznie z parkingu wyprowadziliśmy, myślę, trzy czwarte tych pojazdów, które tam stały - opowiadał.
Przyjechał za detektywem do hotelu. Pracował dla zorganizowanej grupy przestępczej
Takie działania powodowały i wciąż powodują, że Rutkowski jest narażony na różnego rodzaju groźby. W rozmowie z dziennikarzem portalu Auta Świat przyznał, że było nawet zlecenie na niego, lub jego ludzi. - Możesz sobie to przeczytać w informacjach i wiadomościach o konferencji, która była w Mysłowicach w hotelu Trojak, gdzie do tego hotelu przyjechał gość, którego wypuścili z więzienia - opowiadał. To, jak się okazało, był człowiek śmiertelnie chory na raka, w związku z tym nie miał już nic do stracenia.
Zatrzymywany był wielokrotnie przez nas, i na Ukrainie, i w Polsce, niejaki Józef S. No i tenże Józef pracował dla zorganizowanej grupy przestępczej, która wyprowadzała busy z wypożyczalni. Przyjechał i wyobraź sobie, że przyjechał w dzień konferencji. Chodził za nami bardzo aktywnie, nawet otworzył drzwi, patrząc, co się dzieje na konferencji. Było to bardzo dynamiczne nasze działanie, bo przechodziliśmy z punktu do punktu (...) I wyobraź sobie, że ten gość, no miał zlecenie najprawdopodobniej odstrzelić mnie albo kogoś ode mnie. Następnego dnia potknął się, przewrócił się, eksplodował mu ładunek wybuchowy w teczce. Wyjął broń i strzelił sobie w głowę. Popełnił samobójstwo przed tym hotelem. Był to mieszkaniec Mysłowic. W związku z tym nie musiał wynajmować pokoju w hotelu, on już czekał na nas od rana. Wiedział o tym, że ta konferencja tam będzie, a to, że był często opisywany na portalu i w telewizji Patriot 24, którego jestem głównym udziałowcem, śledził to bardzo skrupulatnie i praktycznie. Ci ludzie, jego mocodawcy, również, sądzę, byli mocno zainteresowani - przyznał Krzysztof Rutkowski.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.