reklama
reklama

Karina Lisiecka robi niesamowite zdjęcia. Stworzyła sesję strażakom z OSP z Aleksandrowa we wnętrzach PRL-u [wywiad + galeria]

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Zgierz Karina Lisiecka. Absolwentka łódzkiego filmoznawstwa na specjalności scenariopisarskiej, magister kulturoznawstwa na promocji sztuki oraz absolwentka Zespołu Szkół Muzycznych im. Stanisława Moniuszki w Łodzi. Na co dzień pracuje w Centrum Kultury Dziecka oraz Starym Młynie w Zgierzu, gdzie prowadzi zajęcia fotograficzne dla młodzieży i dorosłych. Zdobywczyni wyróżnienia w Ogólnopolskim Konkursie Fotograficznym „Portret 2022”. Miłośniczka kina, historii oraz wszystkiego co stare i z drugiej ręki.
reklama

Anna Kluczyńska: Skąd pasja do fotografii i jaki jej rodzaj lubi pani najbardziej?

Karina Lisiecka: Z fotografią wyszło dość przypadkowo. Uczęszczałam wtedy do łódzkiej szkoły muzycznej. Grałam na akordeonie. Aż tu nagle, chyba z okazji urodzin, dostałam pierwszą lustrzankę. Był to wtedy dokładnie Sony Alpha 100 i przepadłam. Bardzo szybko fotografia stała się moim głównym zainteresowaniem, a niestety muzyka przeszła na drugi plan. Czasem się zastanawiam, bo moja mama jest bardzo uzdolniona plastycznie. Kiedyś malowała obrazy, a ja również tworzę obrazy, ale cyfrowe. Moja fotografia wskoczyła na wyższy level na studiach filmoznawczych, na których zinterpretowałam tysiące obrazów filmowych. Myślę, że sztuka filmowa wywarła bardzo duży wpływ na wygląd moich prac. Lubię tę filmowość, opowiadanie historii, budowanie scenografii oraz pisanie scenariuszy do poszczególnych sesji. Mam wrażenie, że jestem reżyserem każdego mojego następnego projektu. W mojej fotograficznej przygodzie bardzo długo szukałam miejsca dla siebie. Zaczynałam od fotografii czarno-białej, do której po dziś dzień mam ogromny sentyment. Najchętniej fotografowałam miejsca opuszczone, zatem trochę zajmowałam się nurtem urban exploration. Później zaczęłam zapraszać modelki oraz modelów na sesje. Dalej czarno-białe. Eksperymentowałam z formą. Na długi czas upodobałam sobie podwójną oraz potrójną ekspozycję. Lubiłam oniryczny klimat. W tym momencie zdecydowanie najwięcej satysfakcji daje mi fotografowanie ludzi. Są to portrety, ale także zaplanowane „scenki”. I tutaj ponownie wracamy do tej filmowości. W końcu chyba dojrzałam również do koloru, bo nie pamiętam, kiedy ostatnio wykonałam czarno-biały kadr. Najbardziej lubię w fotografii ten czas planowania. Rozpisywanie pomysłu. Szukanie idealnej osoby do projektu, następnie miejsca, które wpasuje się w cały zamysł. Załatwianie lub kupowanie rekwizytów. Kreowanie charakteryzacji i stylizacji. Dopiero na ostatnim planie jest wykonanie zdjęć. Nawet, teraz gdy o tym mówię, czuje motylki w brzuchu, bo zwyczajnie sprawia mi to bardzo dużo przyjemności. 

AK: Proszę opowiedzieć o tym projekcie z PRL-em w tle. Co panią w tym fascynuje? 

KL: Skąd pomysł na mój projekt Zapach PRL-u? Wyszło to dość naturalnie. Śmieje się, że połowę swojego dzieciństwa spędziłam „u dziadków w szafie”. Zawsze fascynowały mnie stare ubrania, pożółknięte dokumenty, legitymacje, fotografie nadgryzione zębem czasu, różne bibeloty. Byłam dzieckiem, które zadawało tysiące pytań. Wszystko mnie interesowało. „A co to? A po co to? A jak to? A kiedy to było?”. Pamiętam jak stała u mnie w domu meblościanka, a za szybą te wszystkie kryształy, kieliszki, z których nigdy się nie piło, a tylko na nie patrzyło. Cienka niczym papier porcelana z Wałbrzycha, którą otrzymali dziadkowie z okazji ślubu. Dlaczego z tego nie korzystamy? Zawsze zadawałam sobie to pytanie. Na święta i imieniny wyciągano szklanki z koszyczkami. Dlaczego dopiero wtedy? Kto pomyślałby, że teraz staną się czymś kultowym i będziemy je uznawać za symbol tamtych czasów? Z wiekiem zaczęłam interesować się historią polskiego przemysłu. Ten epizod rozpoczął również moją fascynację architekturą. Ten okres w historii kojarzy się z blokami z wielkiej płyty, z czymś prostym, często mało ciekawym. Tak naprawdę nie trzeba nawet jakoś daleko szukać, bo m.in. w Łodzi znajdą się perełki wysokiej klasy architektury powojennej, gdzie chyba moim ulubionym przykładem jest Biblioteka Uniwersytetu Łódzkiego ukończona w 1960 roku. Ach, ta klatka schodowa! Znakomity projekt architektów Edmunda Romana Orlika oraz Eugeniusza Budlewskiego. Na ścianach dzieła łódzkich artystów plastyków. Ceramiczna płaskorzeźba - Antoniego Starczewskiego. Malowidła ścienne autorstwa Stanisława Fijałkowskiego i Lecha Kunki. Rzeźba - Mieczysława Szadkowskiego. Cudownie było mieć okazję przebywać w takich klimatycznych wnętrzach, a przede wszystkim w Czytelni Głównej. W okresie pandemicznym wpadłam w wir zbieractwa. Kryształy, porcelana, materiały, lampy, telewizory, gazety. Wszystko wyszukiwane w jednym celu – stworzenia swojej przestrzeni, w której będę mogła realizować projekty fotograficzne. Nie próbuje bawić się w totalną rekonstrukcję historyczną, bo to też nie o to chodzi. Na początku istnienia Zapachu PRL-u publikowałam m.in. czarno-białe kadry z kryształami oraz papierosami. Szybko poczułam niedosyt i zaplanowałam pierwszą sesję zdjęciową z moją przyjaciółką. Szczerze? Efekt na tyle mnie zadowolił, że uznałam – idę w to! I tak właśnie powstają kolejne i kolejne projekty, które mam nadzieję, że jak najlepiej oddają klimat przeszłości. Realizuje również „scenki z rekwizytami”, które służą mi do tworzenia postów o danych reliktach PRL-u do mojego autorskiego projektu Zapach PRL-u. Mam nadzieję, że te pomysł będzie się rozrastał. Zaczęłam również pisać recenzje filmów oraz seriali. Wszystkie te, które podejmują temat tamtych czasów, ale są realizowane współcześnie. Chciałabym, żeby w najbliższym czasie pojawiało się sporo polecajek książek, bo te akurat pochłaniam ze wzmożoną siłą. Zabawy jest dużo. Mam wrażenie, że zaangażowałam do tego wszystkich moich bliskich, ale miło, że wspierają moje niekonwencjonalne pomysły.

AK: Dlaczego w sesję Zapach PRL-u zaangażowani byli akurat strażacy z OSP z Aleksandrowa Łódzkiego?

KL: Od urodzenia jestem mieszkanką Aleksandrowa Łódzkiego. Bliska jest mi historia tego miasta, która nieustannie mnie fascynuje oraz sprawia, że ciągle i ciągle poszukuje nowych danych z przeszłości. Jednym z miejsc, które zawsze bardzo mnie interesowało to budynek Ochotniczej Straży Pożarnej, w którym niegdyś stacjonowało kino „Spójnia”. I tutaj ponownie wracamy do mojej miłości filmoznawczej, a przede wszystkim też do historii kin. Wtrącę tylko, że nawet mój licencjat pisałam o nieistniejącym już niestety łódzkim kinie Cytryna. Ale wracając… od długiego czasu obserwuje fanpage OSP, ponieważ szczerze bardzo ich szanuje za wszystko, co robią dla naszego bezpieczeństwa.   Gdy odezwał się do mnie prezes OSP w Aleksandrowie Łódzkim Piotrek Makowski z propozycją wspólnego działania – nie zastanawiałam się ani chwili. Bardzo szybko wspólnymi siłami stworzyliśmy przestrzeń do sesji zdjęciowej, a efekty można obserwować na naszych mediach społecznościowych. Szczerze mam nadzieję, że to nie jest ostatni projekt, który razem zrealizowaliśmy. Bardzo lubię tę sesję, tym bardziej że wykorzystaliśmy oryginalne stroje strażackie, których używano w okresie PRL-u. Myślę, że doskonale udało nam się wykreować klimat biura straży pożarnej z tamtych czasów. 

AK: Zajmuje się pani fotografią zawodowo czy hobbystycznie? 

KL: Zdecydowanie hobbystycznie. Chyba jestem na tym etapie, że boję się, że gdybym rozpoczęła fotografować zawodowo, to straciłabym tę pasję, przyjemność ze swobodnego tworzenia swoich autorskich projektów. 

AK: Czy robi pani zdjęcia naszego regionu? Czy jest coś ciekawego u nas do sfotografowania w okolicy?

KL: Oczywiście, że tak! Obecnie bardzo sporadycznie wychodzę na miasto z aparatem, bo skupiam się tylko na moich obecnych projektach, ale kiedyś systematycznie wyruszałam na poszukiwanie coraz to nowszych kadrów. I zdecydowanie jest co fotografować. Warto wyruszyć na spacer po podwórkach. Wejść do środka. Nie skupiać się tylko na samej ulicy. Najbardziej mam tu na myśli łódzką ulicę Piotrkowską, która oferuje całą gamę niesamowitych zakamarków, a przyrzekam, że każdy pasjonat fotografii znajdzie tam elementy do sfotografowania. Czasem warto tylko podnieść oczy i ukazują się detale, które tylko czekają na dźwięk migawki. Tak naprawdę wszystko zależy od upodobań samej osoby fotografującej. Dla mnie ciekawsze są szare zaułki Bałut, dla kogoś innego nowoczesne apartamentowce. W Zgierzu również jest wiele intrygujących miejsc m.in. Łaźnia Miejska, która niejednego maniaka kina zabierze w podróż do Grand Budapest Hotel Wesa Andersona. 

AK: Jakie ciekawe sesje/projekty ma pani za sobą?

KL: Ciężko wymienić jeden. Sporo tego było. Myślę, że jednak najciekawszy projekt to właśnie ten obecny. Chyba żaden poprzedni nie zaangażował mnie tak bardzo, że podporządkowałam mu trochę codziennie życie. Naprawdę bardzo lubię to, co teraz robię. Czuję to.

AK: Jakie ma pani pomysły na przyszłe sesje?

KL: W tym roku zrealizowałam już kilka projektów. W tym momencie są na etapie dojrzewania. Kolejne już przede mną. Ten rok będzie bardzo obfity. Większość jest już rozpisana i czeka tylko na termin. Nie chcę więcej zdradzać. Nie lubię opowiadać o moich planach i pomysłach. Jestem zdania, że powinno się zachować tę nutkę tajemnicy i pochwalić się, dopiero gdy będzie na to odpowiedni czas.

Profile, na których można zobaczyć więcej zdjęć Kariny LisieckiejZapach PRL-u

Instagram: karinalisiecka

 

 

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Najlepsze i unikalne treści ze Zgierza i okolicy

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama