Kiki nie przeżył
- Kiki był adopciakiem. Przywiozłam go z ośrodka w Jasionce. Był tak kochanym kotkiem. Traktowaliśmy go z moim partnerem jak dziecko - opowiadała zrozpaczona właścicielka.
Jak pani Jola zauważyła, że z Kiki jest coś nie tak, postanowiła pojechać z nim do lecznicy. Był weekend i właścicielka nie mogła się dostać do polecanego lekarza. Pojechała z kotem do Łodzi lecznicy dla zwierząt. Na pierwszy rzut oka, nie było wiadomo, co zwierzęciu dolega. Zrobiono RTG i tym samym "winowajcę" złego samopoczucia kota. Był to śrut. Trzeba było natychmiast operować.
- Po 1.00 w nocy zadzwoniono do mnie z lecznicy, że Kiki nie przeżył operacji. Nogi się pode mną ugięły - mówi pani Jola.
O całym zdarzeniu mieszkanka powiadomiła policję.
- 7 kwietnia dostaliśmy zgłoszenie o postrzeleniu kota w Rąbieniu - mówi mł. asp. Łukasz Krzemień, oficer prasowy KPP w Zgierzu.
Jola Lewandowska i Jacek Grabowski, społecznik z Aleksandrowa Łódzkiego oferują nagrody za wskazanie sprawcy ataków na koty. Mieszkaniec przeznacza na ten cel 3000 zł.
Inna kotka postrzelona w okolicy
Jak się okazuje, postrzelony kot Joli Lewandowskiej nie jest jedynym zwierzęciem, które zostało potraktowane śrutem. Do podobnego zdarzenia doszło cztery lata temu w tej samej okolicy. Kotka pani Beaty również została postrzelona z wiatrówki. Miała więcej szczęścia niż Kiki i żyje do dziś. Feralnego dnia cztery lata temu, kotka pani Beaty, wróciła do domu w kiepskim stanie. Córka mieszkanki położyła zwierzę na kocu i wykrzyknęła:
- Mamo, krew z niej leci - wspomina słowa córki pani Beata.
Popędzili do weterynarza. Lekarz zlecił RTG, na którym widać pocisk ze śrutem. Do kotki strzelano dwa razy. Jedną kulę usunięto, drugiej nie. Nie zagraża ona zdrowiu i życiu.
- Jako mieszkańcy jesteśmy przerażeni. Dzisiaj jest to kot, później będzie pies. A może niedługo ten ktoś zacznie strzelać do dzieci - obawia się pani Beata.
Sytuacja się powtarza. Nieznany sprawca strzela do zwierzęcia z wiatrówki. Właściciele kota rozwieszają plakaty w okolicy i ataków nie ma przez jakiś czas. Potem się pojawiają np. po kilku miesiącach. Zgłoszenie o kotce pani Beaty było zgłaszane do straży miejskiej.
Mieszkańcy mają pewne podejrzenia, kto może być sprawcą tych ataków na koty w okolicy.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.