Do niecodziennej sytuacji doszło podczas ostatniej sesji Rady Miasta w Zgierzu. W czasie, gdy nastąpiły tzw. zapytania mieszkańców, do mikrofonu doszła starsza pani, która uskarżała się najpierw na szczury w swoim mieszkaniu, a później na proces deratyzacji. 83-letnia zgierzanka - Olga Kwiatkowska opowiedziała o tym, że najpierw w jej domu miała do czynienia z gryzoniami. Gdy zgłosiła to do MPGiK w Zgierzu, zostały podjęte działania, by przeprowadzić deratyzację w jej mieszkaniu.
Szczury w Zgierzu. Groźne substancje w łapkach na gryzonie?
Zgodnie z prośbą zgierzanki, w jej mieszkaniu pojawiła się firma, która specjalizuje się w deratyzacji. Zlecenie na to zadanie otrzymali od MPGM Sp. z o.o. Według relacji pani Olgi, pracownicy pozostawili łapki na gryzonie, które rozpylały trujące substancje. Trujące nie tylko szczury, ale i ludzi. Mieszkanka dostała silnych duszności, po czym trafiła do szpitala. W placówce starano się ustalić, jaką substancją zatruła się Olga Kwiatkowska. Bezskutecznie.
- Założyli mi trutki niewiadomego pochodzenia. Chciałam uzyskać protokół, co to za substancja. Nie doczekałam się niczego takiego. Przez te opary trafiłam do szpitala - żali się zgierzanka.
Pani Olga miała pytać pracowników, ile te trutki mają się u niej znajdować. Na co ci mieli odpowiedzieć, że jak szczury zdechną, to oni po prostu po nie przyjdą.
- Moja córka, która jest pielęgniarką, bardzo się martwi o mój stan zdrowia. Gdy przyszła do mieszkania po tej deratyzacji, mówiła, że opary z tej trutki są bardzo duszące i że wg niej mogą być niebezpieczne dla zdrowia - mówi mieszkanka.
Co się wydarzyło podczas sesji Rady Miasta Zgierza?
Olga Kwiatkowska przybyła na sesję Rady Miasta z kompletem dokumentów. Były tam m.in. pisma, jakie składała do Urzędu Miasta oraz karty informacyjne ze szpitala. Jej wystąpienie było dość długie i burzliwe. Olga Kwiatkowska podniesionym głosem mówiła, o tym, co ją spotkało, o tym, że nikt jej nie chce pomóc. Jeśli już jakaś sprawa jest załatwiana przez urzędy w Zgierzu, to potem realizacja pozostawia wiele do życzenia i ona traci siły, a przede wszystkim swoje zdrowie. W trakcie tego monologu kilka razy jej przerywano.
- Proszę zadać pytanie. To są "zapytania mieszkańców" - mówił Grzegorz Leśniewicz, Przewodniczący Rady Miasta.
Sytuacja powtarzała się kilka razy. Pani Olga nie przerywała sobie, tylko w dalszym ciągu opowiadała swoją historię. Po kilkukrotnych prośbach radnego. Wyłączono mikrofon zgierzance. Ta jednak nie przestawała mówić. Mimo wyłączonego mikrofonu słychać ją było dobrze. Widać było, że w trakcie jej wypowiedzi łamie jej się głos i jest bliska płaczu. Nie otrzymała żadnej informacji zwrotnej w związku ze swoim problemem.
CZYTAJ TAKŻE: Została przyjęta do szpitala im. Biegańskiego z chorym dzieckiem. Dostała salę z dorosłym mężczyzną
Jak się odniosło do tego MPGM w Zgierzu?
Redakcja zapytała "spółkę", jakie działania podjęli w związku z informacją o szczurach w mieszkaniu pani Kwiatkowskiej i czy trutki na gryzonie były niebezpieczne dla ludzi.
- W mieszkaniu u pani pracownik firmy założył "łapki" na szczury. Wszystkie one posiadają atesty, które są u nas dostępne do wglądu. Zakładamy je też w przedszkolach i szkołach. Jeszcze nikt nam nie zgłosił, żeby któreś z dzieci czy pracowników się zatruło. My ze swojej strony dopełniliśmy naszych obowiązków - mówi kierowniczka administracji MPGM Spółka z o.o.
Na razie 83-latka nie otrzymała odpowiedzi, jakie substancje były zawarte w trutkach na szczury i czy Urząd Miasta odniesie się w jakikolwiek sposób do tej sytuacji.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.