reklama

Zgierski alpinista, Marek Olczak wraca z wyprawy. To było kolejne podejście na ten szczyt

Opublikowano:
Autor: | Zdjęcie: Marek Olczak/Facebook

Zgierski alpinista, Marek Olczak wraca z wyprawy. To było kolejne podejście na ten szczyt - Zdjęcie główne

Marek Olczak podczas wyprawy na Nanga Parbat | foto Marek Olczak/Facebook

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości ZgierzMarek Olczak zakończył kolejną ze swoich wypraw. Rok temu podjął się zdobycia Denali – najwyższego szczytu Ameryki Północnej na Alasce. Teraz zakończył kolejną wyprawę do Azji, gdzie po raz drugi atakował szczyt Nanga Parbat.
reklama

Marek Olczak jest znany zgierzanom ze swoich wypraw wysokogórskich. Na swoim koncie ma wiele zdobytych szczytów, a na wyprawy rusza bez butli tlenowej.

Wyprawa na Nanga Parbat – dziewiąty co do wysokości szczyt świata

Na swoją wyprawę Marek Olczak wyruszył pod koniec sierpnia. To kolejne podejście do szczytu Nanga Parbat, który zgierski alpinista próbował zdobyć samotnie w 2022 roku. Tym razem wyruszył z zespołem polskich himalaistów, by po raz kolejny zmierzyć się z górą w Pakistanie.

Chciałbym serdecznie podziękować za wszystkie wiadomości i komentarze wspierających mnie osób. Była to dla mnie duża motywacja do działania.

- napisał na swoim profilu w mediach społecznościowych Marek Olczak.

reklama

Po miesiącach przygotowań i trudnej wyprawie niestety i tym razem szczyt pozostał niezdobyty.

Nanga Parbat pozostaje dla nas niezdobyta. Decyzja o działaniu w okresie jesiennym w małym zespole była podyktowana kilkoma czynnikami, które nie do końca się potwierdziły. Dla zwiększenia bezpieczeństwa liczyliśmy na niższe temperatury, które zmrożą kamienie i uczynią trasę bezpieczniejszą. Sprawdziło się to dopiero w drugiej połowie września.

- dodaje alpinista.

Marek Olczak wyruszył z grupą polskich himalaistów: Marek Chmielarski, Rafał Fronia, Artur Małek, Pawel Michalski i Wojciech Flaczyński. Po raz kolejny to pogoda pokrzyżowała plany w zdobyciu szczytu Nanga Parbat.

Niespodziewanie ciepłe lato stopiło kilkumetrową pokrywę śnieżną w niższych partiach, pozostawiając lodową ścianę i wtopiony w nią miejscami szuter. Zwiększyło to stopień trudności wspinaczki i wymusiło układanie lin poręczowych już w miejscach, gdzie spodziewaliśmy się możliwości działania bez nich. Oczekiwaliśmy również, że odnajdziemy pozostałości lin z początku lipca po wyprawach komercyjnych. To również nie miało miejsca, poza drobnymi odcinkami wystającymi spod lodu wskazującymi drogę stare liny nie były dostępne, by móc z nich skorzystać.

reklama

- napisał Marek Olczak.

Podczas wyprawy napotkali wiele przeciwności, w tym pomniejsze lawiny i luźne osuwające się kamienie.

Sam na sam z górą

Podczas wyprawy ekipa nie spotkała wielu alpinistów.

Byliśmy sam na sam z górą, co pozwoliło nam poczuć się jak ekspedycje sprzed kilkudziesięciu lat – rzecz praktycznie niespotykana w dzisiejszych warunkach na ośmiotysięcznikach i zbudowanym wokół nich przemyśle turystycznym.

Ostatecznie z powodu braku dodatkowych zapasów lin i upływający czas sprawiły, że część ekipy osiągnęła maksymalną wysokość 6700 metrów, czyli okolic niższego obozu trzeciego.

reklama

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Najlepsze i unikalne treści ze Zgierza i okolicy

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama