reklama
reklama

Zgierski alpinista Marek Olczak wrócił z Alaski. Opowiedział nam o swoich przygodach [zdjęcia]

Opublikowano:
Autor:

Zgierski alpinista Marek Olczak wrócił z Alaski. Opowiedział nam o swoich przygodach [zdjęcia] - Zdjęcie główne
Zobacz
galerię
15
zdjęć

reklama
Udostępnij na:
Facebook
Wiadomości Zgierz Marek Olczak zaczynał od eksplorowania jaskiń, a teraz zdobywa największe szczyty świata. Niedawno wrócił z wyprawy na Denali – najwyższy szczyt Ameryki Północnej, który znajduje się na Alasce.
reklama

Zgierski wspinacz wysokogórski ma na swoim koncie podejścia na wiele szczytów, a wszystko to bez użycia butli tlenowej. Swoją ostatnią podróż odbył na Alaskę, gdzie wspinał się na najwyższy szczyt Ameryki Północnej – Denali.

Podczas swoich wypraw jest nie tylko ambasadorem Polski, ale i Zgierza. Zawsze zabiera ze sobą flagę miasta.

Rozpoczęcie przygody z alpinizmem

Marek Olczak już jako nastolatek zaczął interesować się górami. Wraz z bratem zapisał się do speleoklubu łódzkiego  a później zrobił kursy wspinaczki oraz m.in. kurs taternictwa jaskiniowego.

Zaczęło się dość dawno, bo ponad 20 lat temu. I od tego czasu moja pasja i zamiłowanie do gór się rozwija. Zaczęło się od kursu jaskiniowego w speleoklubie będącym wtedy oddziałem łódzkiego PTTK . Wybrałem jaskinie, bo sama wspinaczka, aż tak bardzo mnie nie kręciła. W jaskiniach poruszamy się w górę i w dół, są to inne umiejętności niż przy samej wspinaczce.

- wspomina Marek Olczak.

Góry, a w szczególności Tatry stały się jego pasją. Za namową znajomych w 2013 roku wyruszył na Mont Blanc (najwyższy szczyt Alp – 4810 mi tak, zaczęła się jego przygoda z alpinizmem.

Później starał się zdobyć kolejne szczyt i wyznaczał sobie następne cele. Tak wylądował na: Kaukazie (Elbrus 5642 m, Kazbek 5054 m) i w Azji centralnej (Avicenna 7139 m, Khan Tengri 7010 m, Muztag Ata 7546 m). Bez tlenu i pomocy szerpów w 2019 roku wspiął się na Manaslu 8163 m oraz w 2022 roku podjął próbę samotnego wejścia na Nanga Parbat 8126 m.

Wyprawa na najwyższy szczyt Ameryki Północnej

W maju tego roku Marek Olczak wraz z dwiema koleżankami z Klubu Wysokogórskiego Lublin wyruszył na Alaskę, by zdobyć szczyt Denali, który mierzy 6190 m n.p.m. Podczas wyprawy walczyli z trudnymi warunkami atmosferycznymi, śniegiem i zmęczeniem. Niestety, tym razem nie udało się dojść na sam szczyt.

To jest specyfika gór wysokich, że ten szczyt jest często czymś dodatkowym i mało prawdopodobnym. Zwłaszcza w tym wydaniu, w jakim ja staram się ten sport uprawiać, czyli samodzielnym bez pomocy osób trzecich i bez tlenu.

- mówi Marek Olczak.

Góra Denali znajduje się na terenie Parku Narodowego Denali w Stanach Zjednoczonych. Początek wprawy to przelot awionetką do punktu startowego, położonego na wysokości 2200 m.

Dotarcie do punktu startowego jest bardzo widowiskowe, bo trzeba dolecieć tam awionetką. Jest to niezapomniane przeżycie, szczególnie w takiej aranżacji gór. Musieliśmy czekać półtora dnia, żeby wystartować z powodu pogody. Przelot wymaga bardzo dobrej przejrzystości i doświadczonego pilota.

Po dotarciu na punkt startowy alpiniści są zdani na swoje własne możliwości, a podczas wspinaczki z całym bagażem czasem trzeba pokonać pewne odcinki trasy dwukrotnie.

Alaska jest zbliżona do ekspedycji polarnej i wszystkie zapasy trzeba mieć ze sobą. Człowiek nie jest w stanie unieść takiego ciężaru, więc podobnie jak polarnicy używamy sani. Niesiemy kuchenki, paliwo, liny, sprzęt do asekuracji, śruby lodowe, karabinki, śpiwory, ubrania i jedzenie.

Trudne momenty wyprawy

Dla Marka Olczaka najtrudniejszym momentem wyprawy było przejście z trzeciego do czwartego obozu. Jest to długi odcinek, a trasa stroma. Grupa pokonała ten odcinek dwa razy, najpierw zanosząc i zakopując depozyt tylko z plecakami, a później wracając po sanie z pozostałą częścią ekwipunku.

Najtrudniejsza do przejścia z powodów technicznych była grań między czwartym a piątym obozem. Wchodzi się do góry po linach stromym śnieżno-lodowym stokiem.

Na atak na szczyt Marek Olczak czekał 8 dni w obozie czwartym. Niestety pogoda nie pozwoliła zaatakować szczytu, ponieważ nie było kilku dni stałej, dobrej pogody.

Żeby bezpiecznie wejść na szczyt, potrzebowalibyśmy kilku dni, a wypogadzało się zazwyczaj na pół dnia lub na jeden dzień. Tak to był wiatr, śnieg i większość czasu spędzaliśmy w namiocie, czekając na poprawę warunków.

Większość grup rezygnuje po około 4 dniach, jednak wytrwałość ekipy Marka Olczaka się opłaciła i doczekali się dwudniowego okna pogodowego. Niestety podczas wspinaczki jedna z osób z zespołu źle się czuła i dla bezpieczeństwa postanowili pozostać w obozie. Ostatecznie w dwie osoby udało im się dotrzeć do obozu piątego, pokonując skalną grań.

Po tym, jak dotarliśmy do obozu piątego, pogoda zaczęła się pogarszać. Dostawaliśmy informacje przez komunikator satelitarny, o silnym wietrze. Poprawa pogody nie nadeszła i przeczekaliśmy w namiocie jeszcze dwa dni. Byliśmy ostrożniejsi, ponieważ kilka dni przed nami jedna z grup utknęła na grani skalnej, schodząc z obozu piątego. Musieli się okopać i przebiwakować w śniegu, w bardzo ciężkich warunkach przy silnym wietrze i kilka z tych osób się poodmrażało.

Pogoda nie pozwoliła Markowi Olczakowi i jego towarzyszkom na zdobycie najwyższego szczytu Ameryki Północnej, jednak jak podkreśla alpinista – sukcesem jest bezpieczny powrót do domu.

Jak rozpocząć przygodę ze wspinaczką wysokogórską?

Marek Olczak nie planował na początku wypraw na tak wysokie szczyty. Rozpoczął od eksplorowania jaskiń, jednak wiedza i umiejętności, jakie zdobył, pomogły mu przy pierwszej wyprawie.

Najważniejsze to określić czy chcemy brać udział w komercyjnych wyjściach w góry, czy tak jak w moim przypadku strać się jak najwięcej załatwić samodzielnie. Ważne jest ciągłe podnoszenie kwalifikacji i trening. Nie tylko kwestia kondycyjna, by podołać tym wyzwaniom, a z drugiej trening umiejętności i szkolenia z ratownictwa. Ważne, by ćwiczyć kondycję. Ja lubię biegać, ale przed wyjazdem zawsze staram się spędzić czas w Tatrach. Po wyprawie zawsze trzeba się zregenerować i roztrenować.

Wyprawy są bardzo kosztowne i wymagają załatwienia wielu formalności. Są one różne w zależności, do jakiego kraju i na jaką górę chcemy się wybrać. Na jednych można skorzystać np. ze zwierząt jucznych, gdzie indziej (jak na Denali) każdy sam odpowiada za wciągnięcie swojego sprzętu na górę.

Każda z wypraw jest inna, ale szacunkowo przeznacza się na nią kilkadziesiąt tysięcy złotych. W wyprawie na najwyższy szczyt Ameryki Północnej Marek Olczak otrzymał wsparcie z budżetu miasta Zgierza, a patronem ekspedycji był Przemysław Staniszewski, prezydent miasta.

WRÓĆ DO ARTYKUŁU
reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Najlepsze i unikalne treści ze Zgierza i okolicy

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama