Ostatnio pisaliśmy o strażakach, którzy uczestniczyli w ratowaniu przemarzniętego i chorego psa goldena z posesji w Kolonii Brużycy pod Zgierzem. 6 marca doszło do nietypowej interwencji straży pożarnej. Łódzkie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami otrzymało zgłoszenie o psie. Potrzebna była interwencja straży pożarnej, bo nie można było dostać się na posesję, gdzie znajdował się piesek. Interwencja zakończyła się pomyślnie. Strażacy mają do czynienia z często z nietypowymi interwencjami. Tak było w przypadku OSP w Aleksandrowie Łódzkim.
CZYTAJ TAKŻE: Nietypowa interwencja straży pożarnej pod Zgierzem
Płonący wózek dziecięcy w Aleksandrowie Łódzkim
Ochotnicza Straż Pożarna otrzymała zgłoszenie o płonącym dziecięcym wózku, na szczęście pustym.- Otrzymaliśmy zgłoszenie i pojechaliśmy na miejsce. Okazało się, że płonie wózek. Sprawdziliśmy, czy w jego okolicach nie ma zarzewia ognia. Na szczęście nie było - komentuje Piotr Makowski, prezes OSP w Aleksandowie Łódzkim.
Sytuacja o tyle była nietypowa, że do gaszenia niewielkiego pożaru przyłączył się mieszkaniec, który wyciągnął ze swojego auta małą gaśnicę. O całym zdarzeniu możemy przeczytać na prężnie działającym fanpage OSP w Aleksandrowie Łódzkim. Profil prowadzi Piotr Makowski wraz z innymi strażakami. Panowie wkładają serce w prowadzenie tego profilu. W często zabawny sposób opisują życie strażaków. Starają się też w przystępny sposób opisać, jak np. danej niebezpiecznej sytuacji można unikać. Strażacy z OSP są już powszechnie znani mieszkańcom, ich profil na Facebooku obserwuje prawie 8000 osób. W taki sposób opisali akcję z płonącym wózkiem dziecięcym:
- Był kiedyś taki utwór „Baby’s on fire”. Dzisiaj na szczęście bejbis nie było, ale on fajer było! I tak zapakowani w sześciu strażaków na wozie wyruszyliśmy w akompaniamencie sygnałów do pożaru wózka dziecięcego marki URBAN przy ulicy Krótkiej. Po dotarciu na miejsce katastrofy okazało się, że z pojazdu ostała się jedynie tylna oś i ogumienie szosowe. Obok nas zatrzymał się kierowca i zapytał - czy może zostać strażakiem? Po czym nagle odpalił samochodową kilogramówkę. Pan kierowca został strażakiem i pojechał dalej w swoją stronę. My wsiedliśmy do wozu i nucąc „jak do tego doszło nie wiem”, wróciliśmy do bazy. Baza dziwnych wyjazdów została pomyślnie zaktualizowana - czytamy na fanpage OSP w Aleksandrowie Łódzkim.
- Z chwilą, gdy my wyruszamy w sześciu z całym sprzętem do tego typu zdarzeń, gdzieś indziej ktoś inny może potrzebować realnie pomocy. Tak jak ratownicy medyczni, którzy jeżdżą do nadciśnienia. W tej samej chwili gdzieś indziej oni nie dotrą, a może ktoś właśnie wtedy ma zawał - mówi prezes OSP.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.